poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 4

Rozdział 4

 Nowy początek

 Każda historia ma swój początek jak i koniec. Moja historia rozpoczęła się prawie osiemnaście lat temu. Każda książka ma w sobie ileś rozdziałów, które kończą się, po to aby powstały nowe. Mój rozdział właśnie się kończy. Stojąc tak w moim jeszcze pokoju rozmyślam nad wszystkim co przytrafiło mi się w życiu. W większości czasu miałam pod górę, ale w końcu trzeba to zmienić. Na reszcie postanawiam stąd uciec. Ucieczka w tej chwili jest najlepszym rozwiązaniem, niektórzy pewnie uważaliby inaczej, ale to ich zdanie nie moje. W końcu nie wiem ile wytrzymałabym tu jeszcze. Kiedy w walizkach mam spakowane najpotrzebniejsze rzeczy, a moje oszczędności jak i elektronika leży spokojnie w mojej torbie podręcznej, wzdycham i dzwonię po taksówkę. Po kilku minutach przyjeżdża auto, chcąc się stąd jak najszybciej wydostać, zarzucam torbę na ramię oraz łapię rączki walizek i schodzę na dół po schodach. Będąc na dole nawet nie rozglądam się, po prostu chcę mieć to z głowy. Wychodzę z domu zamykając drzwi na dwa spusty, po czym chowam klucz pod wycieraczkę, a następnie wychodzę z posesji. Zbliżając się do furtki zauważam starszego pana, który wysiada z auta, aby wsadzić moje bagaże do bagażnika. Po kilku minutach wyruszamy na lotnisko. Nadal nie wiem, gdzie chcę się udać, ale pokieruję się znajomością języków. Bo po co mam gdzieś żyć skoro nie znam języka, na całe szczęście nauczyłam się hiszpańskiego, niemieckiego i trochę francuskiego. Po mino tego, że Sheffield jest dużym miastem i łatwo byłoby mi zamieszkać na innej ulicy to się boję, Boję się, że spotkam kogoś kto mnie zna, boję się tego co może się zdarzyć.
 - Jesteśmy na miejscu - z zamyślenia wybudza mnie głos kierowcy.
- Ile płacę? - pytam się.
- 7 funtów - odpowiada, a ja wyciągam portfel z torby.
- Proszę, reszty nie trzeba - mówię podając mężczyźnie banknot 10 funtowy.
 Wysiadam z auta, słyszę szczęśliwy głos kierowcy, który mówi mi, że dziękuje za napiwek, a następnie pomaga mi wyciągnąć walizki, wręcza mi je z uśmiechem Ostatni raz patrzę na niego, żegnam się i idę do środka, do mojej ucieczki, idę do znienawidzonego przeze mnie miejsca. Miejsca, którym jest lotnisko, nigdy nie lubiłam samolotów, mam do nich wstręt, tyle razy na słyszałam się o katastrofach lotniczych, że gdyby nie ta ucieczka to nie wsiadłabym do tej piekielnej maszyny. Ciągnąc bagaże udałam się do punktu obsługi klienta.
 - Dzień dobry - przywitałam się z mężczyzną po około 30-stce.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - pyta się spoglądając na mnie uważnie.
- Dokąd jest najbliższy wolny lot? - odpowiadam pytaniem.
- Do Warszawy, Nowego Yorku i Londynu - mówi spoglądając na monitor.
- Poproszę o bilet do Londynu z dwoma walizkami i bagażem podręcznym - mówię wyciągając portfel z torebki.
- Oczywiście, mogę prosić o dowód osobisty? - pyta.
- Pewnie - rzucam i podaję mu dokument.
- Dziękuję - odpowiada spoglądając na dowód, po chwili oddaje mi go wraz z biletem - to będzie 138 funtów.
- Proszę, reszty nie trzeba - mówię podając 140 funtów.
- Dziękuję, życzę miłego lotu i do widzenia - żegna się ze mną, odpowiadam krótkie pożegnanie.
 Następnie idę z biletem do odpowiedniego miejsca gdzie daje się walizki, które po chwili znajdą się wewnątrz samolotu. Po 30 minutach zaczyna się odprawa mojego lotu. Na razie spokojna udaję się na odprawę, po kolejnej godzinie siedzę zdenerwowana w samolocie. Nie wiedząc co ze sobą zrobić wyciągam z kieszeni telefon wraz ze słuchawkami. Po kilku sekundach z mojego telefonu wydobywa się piosenka Magic zespołu Rude. Nawet nie wiem kiedy udaje mi się zasnąć, gdy zbliżaliśmy się do lądowania obudziła mnie jedna z stewardess. Szczęśliwa wychodzę z najgorszej maszyny świata, po odebraniu bagażu udaję się do wyjścia z lotniska. Moja twarz wyraża szczęście, uśmiech sam mi się powiększa. Udając się do jednej z czarnych taksówek proszę tym razem kobietę o zawiezienie mnie do niedrogiego hotelu. Po godzinie jazdy, wchodzę do dwugwiazdkowego hotelu gdzie melduję się na początku na trzy doby. Wchodząc do mojego tymczasowego nowego pokoju odstawiam walizki pod ścianą, a sama rzucam się na łóżko ze zmęczenia. Zasypiam.
 Budzę się następnego dnia, od razu po obudzeniu wyciągam z walizki świeże ubranie, ręcznik oraz bieliznę po czym udaję się do łazienki gdzie biorę szybki zimny prysznic na pobudzenie. Po prysznicu zawiązuję włosy w wysoką kitkę, a następnie wyciągam laptopa z torby, podłączam go do prądu i zaczynam poszukiwania pracy jak i jakiegoś mieszkania. Po kilku godzinach mój brzuch woła jeść, a oczy same zamykają mi się ze zmęczenia. Zakładam czarną bluzę z kapturem, która pasuje mi do czarnych butów i szarych materiałowych obcisłych spodni. Do małej torebki chowam portfel, dokumenty oraz klucze od pokoju hotelowego. Telefon ląduje w mojej kieszeni spodni, a słuchawki w uszach. Wychodzę z pokoju, zamykam go na dwa spusty, a następnie udaję się do windy i zjeżdżam na parter. Wychodząc z hotelu wyciągam telefon i jeszcze raz sprawdzam gdzie znajduje się najbliższa kawiarnia Starbucks. Idą według gps'a po kilkunastu minutach jestem pod szukanym przeze mnie budynkiem. W oczy rzuca mi się kartka z napisem "Zatrudnimy kelnerkę". Z nadzieją wchodzę do środka kawiarni, po kilku minutach stania w kolejce zamawiam Caramel Frappuccino, po otrzymaniu kawy pytam się o posadę kelnerki niejakiej Malis. Dziewczyna ta odsyła mnie do swojej przełożonej, z którą rozmawiam prze około 10 minut.
 - Przyjdź jutro na 8:30 John ci wszystko wyjaśni - mówi na pożegnanie.
- Dobrze - odpowiadam szczęśliwa po czym mówię szybkie do widzenia i wychodzę z kawiarni popijając moją Caramel Frappuccino. Po krótkiej chwili przypominam sobie o moim głodzie, który muszę jak najszybciej zaspokoić. Rozglądam się na boki, a gdy zauważam fast food udaję się do niego. Przed wejściem do KFC kończę pić kawę, pusty kubek wyrzucam do śmietnika, a następnie wchodzę do środka, gdzie zauważam niezbyt dużą kolejkę, w której po chwili stoję. Po odczekaniu 15 długo ciągnących się minut, w końcu składam zamówienie. Chwilę później trzymam w ręku tacę z moim jedzeniem. Rozglądam się, a gdy znajduję jeden z wolnych stolików to siadam przy nim. Rozpakowuję moją kanapkę longera i po chwili wgryzam się w nią. Mijają kolejne minuty, a ja niczym się w końcu nie muszę przejmować, znalazłam pracę, na razie mieszkam w hotelu, może nie najlepszym, ale zawsze coś. Jutro zacznę szukać jakiegoś miejsca gdzie mogłabym zamieszkać. Może nawet odwiedzę fryzjera i udam się zrobić w końcu tatuaż, o którym zawsze marzyłam. Po zjedzeniu dwóch longerów i jednej dużej porcji frytek jestem pełna. Butelka wody, która jest w tym momencie pełna po chwili zostaje pusta. Siedzę tak jeszcze z około pięć minut rozmyślając o nowym życiu. Po chwili wychodzę z fast food'u i udaję się w stronę hotelu.





 Mam nadzieję, że się podoba. Następny dodam szybciej bo mam pomysł na niego nie tak jak na poprzedni, gdzie w ogóle nie było dialogów. :)

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 3

Rozdział 3

Odpoczynek czy harówka?

 Wyszła, nie ma jej, a wraz z nią on, jej nowy facet. Oczywiście dostałam listę z rzeczami, które mam zrobić, na moje nieszczęście jest to cała dwustronnie zapełniona kartka a4, pisana chyba najmniejszą czcionką na świecie. Od samego patrzenia na nią bolą mnie oczy. Jest dopiero 6 rano, a ja nie śpię i to w dodatku w sobotę. Chciałabym skakać z radości, powypisywać wiadomości do znajomych o wolnej chacie, ale nic takiego nie będzie, bo ja ich nie mam. Taka prawda. Smutna ruszam do mojego pokoju, będąc w nim od razu kładę się w już zimnej, ale za to puszystej kołdrze. Moja głowa opada na poduszkę, próbuję nie myśleć o niczym i po chwili zasypiam.

 Budzę się po paru godzinach, wypoczęta, po raz pierwszy od dawna udało mi się wyspać. Leżąc tak w łóżku przykryta ciepłą kołdrą postanawiam wstać i udać się do łazienki, aby wziąć relaksującą kąpiel. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Chwilę później stałam pod ciepłą lecącą wodą z słuchawki prysznica. Moje całe ciało przez chwilę przykryte było puszystą kremową białą pianą o zapachu migdałów z miodem. Włosy, które znajdowały się w koku, zaczęły z niego wypadać. Chcąc nie chcąc musiałam skończyć tą przyjemność jaką dawał mi prysznic. Odprężona leniwie wychodzę spod prysznica.

 Wychodzę z łazienki w samym ręczniku, z tego całego szczęścia zapomniałam zabrać bielizny. Z głupim uśmiechem podchodzę do komody, gdzie trzymam osobiste rzeczy jakim jest moja bielizna, wyciągam jeden czysty komplet, a następnie ubieram go w łazience.

 Spoglądam już trzeci raz na zapisaną kartkę i sporządzam plan idealny, który ma na celu spełnienia życzeń mojej matki tak, abym miała coś na każdy dzień. Na początek postanawiam posprzątać pokój mojej rodzicielki, jej łazienkę i zrobić pranie.

 Wchodząc do jej pokoju jestem szczęśliwa, ponieważ nie ma tutaj zbytnio co robić, wystarczy odkurzyć i powycierać kurze. W łazience to samo, ale spraniem jest gorzej, ponieważ przez ostatni tydzień nie miałam na to czasu, to się trochę uzbierało. Jestem szczęśliwa gdy widzę dwie pralki, które wyglądają jak nowe, co prawda mają dopiero dwa lata, ale nadal są niezniszczone. Po segregowane ubrania wkładam do pralek, następnie wsypuję proszek i wlewam płyny w odpowiednie miejsca, po czym ustawiam je na odpowiedni program. Po kilku minutach wychodzę z łazienki po czym udaję się do kuchni aby zrobić szybki obiad, który składa się z frytek i z surówki. Niedługo po tym wyprane pranie rozwieszam w suszarni, która znajduje się w piwnicy.

 Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanawiam przebrać się w strój kąpielowy. Ubrana w bikini z ręcznikiem na szyi udaję się na taras wcześniej sprawdzając czy brama i drzwi są szczelnie zamknięte. Będąc na tarasie rozciągam się, przymrużam oczy i myślę gdzie zostawiłam ostatnio moje okulary policyjne. Po krótkiej chwili przypominam sobie, a następnie idę po nie, przy okazji zabieram jeszcze telefon i krem do opalania. Wracając z powrotem wstępuję do kuchni po pepsi z kostkami lodu. Przyniesiony napój odkładam na stolik przy leżaku, tak samo jak okulary, telefon i krem, a ręcznik kładę na biały leżak.


 Nie smarując się wskakuję do basenu przez co jestem cała mokra, wypływam na powierzchnię po czym ręką ogarniam włosy, które znalazły się na mojej twarzy. Po chwili z uśmiechem pokonuję kilka razy długość basenu różnymi stylami wodnymi, począwszy od kraula skończywszy na piesku. Zmęczona wychodzę z wody, podchodzę do leżaka, a następnie kładę się na nim wcześniej układając sobie ręcznik pod głowę Leżąc na brzuchu przypominam sobie o kremie, którym chwilę później jestem wysmarowana. Spoglądając na telefon postanawiam włączyć piosenkę Davida Guetta'y - Lovers on the sun. Zrelaksowana nie wiem kiedy zasypiam.

 Po kilku dniach mam zrobioną prawie połowę listy z czego jest dumna, ponieważ najgorsze rzeczy już zrobiłam, na całe szczęście w szkole już tak bardzo się mnie nie czepiają, ponieważ wszyscy zaczynają się zabierać za naukę do matury. Uśmiecham się na myśl, że jestem osobą szybko zapamiętującą i dobrze się uczącą więc nie mam z nauką problemu i nie muszę siedzieć po nocach i się uczyć. Niestety nie wszyscy mają tak dobrze jak ja, moja cudowna elita szkolna, która składa się z większości ostatniej klasy, ślęczą w szkole do późnych godzin na dodatkowych lekcjach. Nie powiem gdybym to miała być ja nigdy nie zrobiłabym listy pozostawionej przez moją rodzicielkę, a pro po mojej matki, nie odezwała się do mnie od wyjazdu. Nie powiem jest mi trochę smutno, ale głównie mam to gdzieś, w końcu ona też ma mnie gdzieś.





 Przepraszam, naprawdę przepraszam, ale teraz nie mam zbytnio kiedy pisać, ostatnia klasa technikum niedawno mi się zaczęła. Dodatkowe lekcje z przedmiotów maturalnych, mnóstwo sprawdzianów jak i kartkówek, do tego jeszcze muszę zastanowić się jaki temat wybiorę na prezentację, organizacja studniówki i inne mniej czasem więcej ważnych drobiazgów. Gdy tylko znajduję czas myślę o WAS, dodatkowo straciłam wenę na dwa tygodnie i tylko czekam na jej powrót Przepraszam za jakiekolwiek błędy językowe, ale nie sprawdzałam w ogóle tego rozdziału.