sobota, 16 listopada 2013

Epilog

Epilog

 Od mojej przeprowadzki do NY minęło pół roku, od tamtego czasu pracuję jako barmanka w K26 w weekendy, a od poniedziałku do piątku chodzę normalnie do szkoły, dokładnie to do 3 klasy liceum. Od zapoznania się z Mike'm, aż do teraz staliśmy się bliskimi przyjaciółmi, nawet mieszkamy razem! Cieszę się, że jesteśmy przyjaciółmi, ale wolałabym abyśmy stali się kimś więcej. Kocham Go, ale on niestety uważa mnie za swoją tylko i wyłącznie przyjaciółkę.
 Od mojego wyjazdu nikt z Londynu się do mnie nie odezwał nawet moje rodzeństwo. Chodź mam nadal stary numer telefonu oraz wszystkie konta społecznościowe, na które wchodzę codziennie, to i tak nikt nie pisze. Czasem chciałabym sama zrobić pierwszy krok, ale boję się, że mnie oleją, chociaż już to zrobili. Chyba muszę przestać się tym zamartwiać, w końcu przerwa zaraz mi się skończy w pracy.
 Właśnie, a pro po pracy, to znalazłam jeszcze jedną, mianowicie po szkole do wieczora pracuję jako kelnerka w nie za dużej restauracji w centrum, do którego mam bardzo blisko. Mike również znalazł sobie dodatkową robotę w sklepie muzycznym, w końcu on już skończył szkołę. Właśnie, wy nie znacie Mike'a, co za gapa ze mnie. Chłopak ten ma dwadzieścia lat i jest starszy ode mnie tylko o dwa lata! Jego kasztanowe włosy obcięte na jeża oraz brązowe oczy dodają mu uroku, a kiedy się uśmiechnie w jego policzkach ukazują się nie za duże dołeczki.


 Co powiesz na małą kawę dzisiaj po pracy? - Mike :*

Chętnie, przyjdziesz po mnie? - Vera :*

Pewnie, za godzinkę będę - Mike :*

15.12.13 Wieczór


  Jestem taka szczęśliwa! Jones zapytał mi się czy zostanę jego dziewczyną! Oczywiście się zgodziłam. Właśnie spacerujemy trzymając się za rękę po central parku, a śnieg zaczyna prużyć. Nasze policzki są całe czerwone od zimna, ale my nic sobie z tym nie robimy, dla nas liczy się tylko ta chwila. Nigdy nawet nie pomyślałabym sobie, że on poprosi mnie o chodzenie, przecież zna moją całą przeszłość, wie że byłam w gangu. Mike'a to jednak nie obchodzi ponieważ to są według niego stare dzieje.

 Pół roku później

 Dzisiaj zakończenie roku szkolnego! W końcu odpocznę od nauczycieli, których już nigdy więcej nie zobaczę! Razem z moją klasą siedzimy w Starbucksie i pijemy różnego rodzaju kawy. Razem z dziewczynami rozmawiamy o mnie i moim chłopaku. Niestety naszą rozmowę przerywa moje wybiegnięcie do toalety w celu zwrócenia jedzenia i nie tylko. Kiedy kończę opróżniać żołądek Lucy podaje mi szklankę wody, abym mogła przepłukać jamę ustną.
 - Veronica wszystko w porządku? - pyta zmartwiona Darcy.
- Nie - odpowiadam siadając na ziemi.
- Ronnie, a czy zdarzały Ci się wcześniej wymioty? - pytanie Meggie przerwało chwilową ciszę.
- Tak - mruknęłam zestresowana.
- Spóźnia Ci się okres? - wypytywała Lucy.
- Tak - potwierdziłam.
- Sophie leć szybko do apteki po testy - rzuciła Darcy do blondynki.
- Dobra, czekajcie tutaj - Sophie podniosła się i razem z Meg wyszły z łazienki.

 Kilka dni minęło od zrobienia testu, z którego okazało się, że jestem w ciąży. Tego samego dnia powiedziałam o tym Mik'owi, który ku mojemu zdziwieniu był szczęśliwy. Wczoraj poszłam na umówioną wizytę do ginekologa, który tylko potwierdził test oraz oznajmił nam, że jestem w drugim miesiącu ciąży. Nie powiem byliśmy bardzo zdziwieni. Nie chcąc narażać dziecka zwolniłam się z pracy jako barmanka i teraz jestem zatrudniona tylko jako kelnerka. Mój szef wie o wszystkim, sam zaproponował mi abym pracowała do kiedy tylko będę mogła. Nie powiem ucieszyłam się i to bardzo.

 3 miesiące później

 Będziemy mieli chłopca! Tak się cieszymy, właśnie oznajmiliśmy to rodzicom mojego chłopaka, którzy ucieszyli się na tą wiadomość. Ogólnie państwo Jones znam już od roku, poznałam ich w sumie to przez przypadek. Po prostu raz wróciłam wcześniej do domu ze szkoły i się poznaliśmy. Rodzice Mike'a są bardzo mili, wiedzą o mnie dość dużo, nie potępiają mnie i troszczą się o mnie jak o własną córkę. Naprawdę cieszę się, że poznałam ich, ponieważ mogę poczuć chociaż trochę miłości rodzicielskiej. Nasi znajomi również wiedzą, że spodziewamy się chłopczyka i postanowili wpaść dzisiaj do Nas. Razem z moim chłopakiem przyszykujemy przekąski na ich przyjście!

 Minął rok, od poznania płci, a osiem równych miesięcy od narodzin Tomas'a, którego przezywamy Tommo. Nasz synek jest bardzo rozpieszczany przez multum cioć i wujków oraz przez jedynych dziadków. Rodzicami chrzestnymi zostali Lucy z mojej byłej klasy oraz Sam ze sklepu muzycznego, do którego kieruję się z moim synkiem. Mój maluszek przez całą drogę śpi w wózku co jest codziennością.
 Wrześniowy wiaterek leciutko powiewa, a ciepłe powietrze zaskakuje Nas gdy tylko wchodzę pchając wózek do tak dobrze znanego mi sklepu. Wzrokiem odszukuję Mike'a, który stoi razem z Black'iem przy instrumentach strunowych. Wózek zostawiam na przodzie sklepu, a Tomas'a wyciągam i biorę go w ramiona. Podchodzę do chłopaków, witam się z Sam'em, który cieszy się na nas widok i porywa w swoje ramiona mojego synka.
 - Cześć skarbie - wita mnie mój chłopak muskając swoimi ustami moje wargi.
- Cześć kochanie - odpowiadam z uśmiechem na ustach.
- Veronica, wiesz, że znamy się od przeszło dwóch lat, wiesz również o tym, że kocham Cię najmocniej na świecie i zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Nasz synek jest owocem naszej miłości i pytam się Ciebie. Wyjdziesz za mnie? - wypowiedź Mike'a, który klęczy szokuje mnie, jego wyraz twarzy oczekuje mojej odpowiedzi, ale ja nie wiem co powiedzieć.
 - Tak - szepczę w końcu, a chłopak zakłada mi na palec pierścionek zaręczynowy, a następnie podnosi się i całuje mnie w usta.
 W tym samym momencie słychać brawa i wiwaty ze strony personelu oraz wejście kilku osób do środka pomieszczenia.
 - Niall powiedz Nam po co ci kolejna gitara? - znajomy głos wydobywa się ze strony wejścia.
 Delikatnie odwracam głowę, a moim oczom ukazuje się zespół 1D, Sam podaje mi mojego syna, a sam kieruje się do nich z pytaniem czy może w czymś pomóc.
 - Chciałbym kupić nową gitarę akustyczną - odzywa się blondynek, na co mój przyjaciel kiwa głową i mówi, aby poszli za nim.
 Kilka sekund później chłopacy stoją przy Nas, a ich oczy wyrażają zszokowanie oraz szczęście.
 - Ronnie! - krzyczą wszyscy na raz, a mój narzeczony oplata swoimi dłońmi mój brzuch.

 Ten dzień był bardzo dziwny, zespół dowiedział się czemu wyjechałam, co tam u mnie oraz poznali mojego narzeczonego, awww jak to cudownie brzmi oraz naszego synka Tomas'a. Natomiast ja dowiedziałam się, że chłopacy kiedy wrócili przyjechali do mojego byłego domu, a tam okazało się, że zamieszkują ten dom od połowy lipca jakieś starsze małżeństwo z psem. Nie powiem zdziwiło mnie to, ale to teraz nie jest ważne, liczy się tylko ta chwila. Ja, Mike i Tomas.


-*-
Hejjj! Wiem, że pisałam, że prawdopodobnie będzie 30 rozdziałów, ale postanowiłam to zakończyć już teraz. 
Dziękuję Kamie, która cały czas była ze mną. Asiulkowi, Anicie, Marry Rubens, Adriannie Payne'owej oraz innym za czytanie moich bzdur. W tym momencie żegnam Was epilogiem, ale wiedźcie, że mam jeszcze 3 inne opowiadania do skończenia! Wczoraj udało mi się dodać rozdział na Life is brutal :/  oraz na Kłamstwa z 1d . Zapraszam jeszcze na Nigdy nie mów nigdy, ale... .
A teraz do zobaczenia!
Paaa! 
Kocham Was!
<3
Werka

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 26

Rozdział 26

 Wrzucając wszystkie swoje rzeczy do walizek, nawet nie zauważyłam łez, które spływają po moich policzkach. Nie wierząc, że to wszystko tak się potoczyło, postanowiłam stąd zniknąć, przecież nic mnie tu już nie trzyma. Rose z zespołem pojechali w trasę koncertową po Europie i Australii. Moje rodzeństwo pogodziło się już, że wyprowadzam się do Bidga, tylko nie wiedzą, że moje plany się zmieniły i ich nie ma w domu. Lukas i Victoria obecnie razem ze znajomymi udali się nad ocean i wypoczywają, a ja właśnie dzwonię po taksówkę, która zawiezie mnie na lotnisko. Zapinając walizkę rozejrzałam się po całym pokoju. Kilka minut później przyjechała moja taksówka, więc postanowiłam znieść moje bagaże na dół. Nie rozglądając się po mieszkaniu, wyniosłam bagaże przed dom, zakluczyłam go, a następnie udałam do samochodu, gdzie przy pomocy starszego pana włożyłam swoje rzeczy do bagażnika.
 - Na lotnisko poproszę - powiedziałam wsiadając do samochodu na co mężczyzna skinął lekko głową.
Ostatni raz rozejrzałam się po mojej okolicy po czym ruszyliśmy, po drodze oglądałam widoki zza okna jakie ukazuje przepiękny Londyn. Miasto, które przez ostatni czas był moim domem, a teraz pozostanie tylko w pamięci i wspomnieniach tak jak Sheffield. Oba miasta mają dla mnie jakieś znaczenie, może Londyn nie tak jak Sheffield miejsce moich narodzin, dzieciństwa, życia nastolatki oraz śmierci rodziców, ale to w tym mieście poznałam dużą liczbę ludzi.
 - Już jesteśmy - głos taksówkarza wybudził mnie z rozmyślań.
- Dziękuję ile płacę? - pytam wyciągając portfel z torebki.
- 15 funtów - odzywa się, a ja daję mu wyznaczoną kwotę.
 Wysiadamy z auta, a następnie mężczyzna podaje mi moje bagaże, dziękuję mu jeszcze raz i ruszam do środka. Wchodząc na lotnisko można zauważyć mnóstwo ludzi pędzących do wyjścia oraz wejścia na odprawę. Idąc do kasy nawet nie wiedziałam gdzie chcę wylecieć. Stojąc w kolejce zauważyłam, że najwcześniej wylatuje samolot do NY oraz do Hiszpanii.
 - Dzień dobry w czym mogę pomóc - pyta mnie się kobieta stojąca za ladą.
- Dzień dobry poproszę bilet do Nowego Yorku - mówię po raz kolejny szukając w torebce portfela.
- W jakiej chciałaby pani siedzieć klasie? - kolejne pytanie, a w moje ręce trafia portfel.
- Może być w ekonomicznej - odpowiadam.
- Dobrze rozumiem, że bagaż również mam wliczyć? - pyta na co kiwam głową. - Ile ma pani walizek?
- Dwie główne oraz jedna podręczna torba - odpowiadam.
- Dobrze to będzie 178 funtów - mówi na co ja od razu daję jej pieniądze.
 Chwilę później oddaję główne bagaże i idę z torbą podręczną do kantora, aby wymienić kasę. Po kilku minutach w moim portfelu znajdują się dolary, a ja udaję się na odprawę. Przed wejściem do samolotu udaję się jeszcze do toalety, gdzie przeglądam się w lustrze, a następnie wsiadam do maszyny.

 *9 godzin później*

 Zaspana wysiadam z maszyny i razem z pasażerami lotu idę po bagaże, które bardzo szybko lądują na taśmie, chwilę czekam, aż moje walizki ukazują się. Kiedy w moje ręce trafiają moje bagaże czuję się jakbym rozpoczęła nowe życie, chociaż wiem, że tak na prawdę uciekłam. Wsiadając do nowojorskiej taksówki, proszę o zawiezienie mnie do nie za drogiego hotelu, gdzie mogłabym się zatrzymać.

 *Kilka dni później*

 Mój telefon milczy z czego jestem po części szczęśliwa, a z drugiej zasmucona. Chcąc się jakoś rozerwać udaję się do jednego z tutejszych klubów. Wchodząc do K26 zauważam na drzwiach, że poszukują kelnerki/barmanki. Z szansą na zatrudnienie wchodzę do środka, a następnie udaję się do baru, gdzie zauważam dużą grupkę ludzi. Przeciskając się przez klubowiczów w końcu opieram się o blat, kilka sekund później przede mną staje kelner.
 - Co podać? - pyta patrząc na mnie.
- Hej, mam pytanie z waszą ofertą pracy jako kelnerka/barmanka - oznajmiam mu siadając na jednym z kilku stołków barowych.
- Tak? Jesteś zainteresowana? - kolejne pytanie wychodzi z jego ust.
- Tak, chciałabym się zgłosić, bo w sumie to potrzebuję teraz pracy - mówię mu, na co ten pokazuje aby stanęła obok niego oczywiście po drugiej stronie baru.
- Dobra więc teraz zrobię Ci szybki kurs jako barmanka okey?
- Ok
- Chodź ze mną - mówi, a następnie idziemy do jednego z klientów. - Co podać?
- Cuba Libre oraz Margaritę - odpowiada mu mężczyzna.
- Dobra ... e jak masz na imię? - pyta tym razem mnie.
- Veronica, ale mówią mi Ronnie - mówię patrząc na niego.
- Ok, ja jestem Mike, a więc tutaj są wszystkie przepisy na drinki, jak się je robi i ogólnie reszta. Pokażę Ci kilka jak je przygotować, a następnie ty zajmiesz się swoimi ok?
- Ok.
 Po kilku pozach wiem co i jak, sama właśnie robiłam krwawą Mary, za którą zostałam pochwalona. Właśnie rozmawiałam z moim nowym szefem, który poinformował mnie o moich godzinach pracy oraz o zarobkach, nie powiem, 7, a nieraz 11 $ na godzinę nie jest tak źle jak na pracę barmanki. Przy okazji powiedziałam Mikowi, że poszukuję mieszkania, a chłopak od razu oznajmił mi, że jego znajomy chce się wyprowadzić i jakby co to może z nim porozmawiać jeśli chciałabym się wprowadzić.

 -*-
 Tak się właśnie zastanawiam ile jeszcze będę pisać tego bloga i dochodzę do wniosku, że chyba skończę na 30, ale to jeszcze nic nie wiadomego!
Komentujcie!
Werka <3

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 25

Rozdział 25

*Dwa tygodnie później*

 15.06.2013

 - Pamiętaj jakby coś się działo to od razu przyjeżdżaj do szpitala i to bez gadania zrozumiano? - od ponad 30 minut wysłuchuję co powinnam, a co nie powinnam robić, jak o siebie dbać i tym podobne rzeczy od doktora Greyser'a.
 Niepewnie przystawałam z jednej nogi na drugą, cały czas patrząc w jego oczy. Nie powiem przystojny on jest, jego uroda mnie onieśmiela przez co czuję się nie pewnie. Jego brązowe oczu, wpatrywały się w moje niebieskie.
 - Nie słuchasz mnie, prawda? - zapytał zakładając ręce na klatce piersiowej po krótkiej chwili ciszy.
- Yyy wybacz, ale prawdę mówiąc nie słuchałam Cię po pierwszych 5 minutach - przyznałam się nadal patrząc wprost na niego.
- I co ja mam z tobą zrobić? - zapytał sam siebie udając pogniewanego, ale jego oczy go zdradziły.
- Dać wypis i powiedzieć, że nie masz zamiaru widywać mnie tylko w szpitalu - podpowiedziałam uśmiechając się szeroko na co doktor pokręcił głową z rozbawieniem.
- Och Veronica, oszczędzaj jeszcze siły, a jakby coś się działo od razu dzwoń lub przyjeżdżaj do szpitala - powiedział podając mi swoją wizytówkę oraz mój wypis, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Do widzenia doktorku - pożegnałam się zbierając torbę z moimi rzeczami oraz kurtkę jesienną.
- Do widzenia Ronnie - pożegnał się otwierając drzwi i przepuścił mnie w nich.
 Skinęłam mu w podzięce głową, a następnie ruszyłam do wyjścia. Po drodze spotkałam mojego brata, który zabrał mi moją torbę, chociaż ja nie chciałam mu jej dać. Przecież wiadome to było, że Lukas będzie zgrywać rolę starszego i troszczącego się o młodszą siostrę, braciszka. Szkoda tylko, że ja wiem jaki on jest, nie mam jeszcze z głową abym mu zaufała w pełni, przecież na takie zaufanie trzeba trochę popracować.
 - Zawieś mnie do moich przyjaciół, do mojego domu - powiedziałam kiedy wsiedliśmy do samochodu.
- Przecież jedziemy do domu - odpowiedział zbity z tropu.
- Nie, to jest Twój i Victorii dom, a nie mój - rzuciłam zdenerwowana wpatrując się w niego na co on popatrzył na mnie groźnie i odpalił auto, wrzucając po chwili drugi bieg.
- Jedziemy do Naszego domu, a i masz zakaz spotykania się z nimi wszystkimi - powiedział uśmiechają się do mnie chamsko.
- Nie masz prawa! - krzyknęłam.
- Otóż mam, jesteś pod moją opieką, dopóki nie skończysz 18 lat - słowa, które wypowiedział już nie zrobiły na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia.
- Dla twojej wiadomość za kilka dni będę pełnoletnia więc nic mi już nie będziesz mógł zrobić - odpowiedziałam uśmiechając się do niego chamsko.
 Dwadzieścia minut siedzenia w ciszy był dla moich uszu lekiem. Wysiadając z auta, usłyszałam jak zdenerwowany Lukas trzaska drzwiami. Nie przejmując się tym, udałam się do wejścia, a następnie weszłam do środka domu i pobiegłam schodami do mojego pokoju.


  *Dwa tygodnie później*

 Impreza urodzinowa wyszła świetnie, razem z moimi znajomymi poszliśmy do klubu, w którym poznałam się z Rose. Teraz właśnie pakuję się, ponieważ tak jak mówiłam mam zamiar spędzać czas z gangiem. Nagle rozdzwonił się telefon przez co musiałam odłożyć moją koszulkę na bok.
 - Tak? - zapytałam zaraz po odebraniu.
- Musimy się spotkać, przyjdź do Nas jak najprędzej - głos Josh'a wydobył się z słuchawki.
- Dobrze - odpowiedziałam szybko, a następnie rozłączyłam się mówiąc, że wychodzę.
 Zbierając małą torebkę do której włożyłam telefon oraz klucze, które już niedługo nie będą mi potrzebne, udałam się na dół gdzie założyłam buty i ruszyłam szybkim krokiem do domu Bidga. Po dwudziestu minutach nawet nie pukając weszłam do środka, a tam zauważyłam jak wszyscy siedzą w ciszy w salonie.
 - Co jest? - zapytałam zdziwiona ciszą panującą w pomieszczeniu.
- Veronica tylko spokojnie - ciszę przerwała Melanii spoglądając niepewnie na mnie.
- Jak na razie jestem spokojna - powiedziałam świdrując ją wzrokiem.
- Chodzi o to, że nie możesz być z nami w gangu - słowa Josha wydobyły się tak nagle.
- Co?! - krzyknęłam zszokowana oraz wściekła.
- Masz rodzinę, przyjaciół, nie trać tego kim jesteś na jakiś głupi gang! - tym razem krzyknął Kevin, który nie powiem, ale był smutny.
- Nie chcecie mnie tylko i wyłącznie dla tego, że niby mogę mieć jakąś przyszłość? - pytam, na co wszyscy kiwają mi potakująco głową.
- Nie wiedziałam, że możecie zrobić mi coś takiego. Wiecie co? Nienawidzę Was, myślałam, że jestem jedną z Was, że jednak ktoś chce być ze mną, ale jak zwykle się pomyliłam. Spadam stąd nic tu po mnie - nie wierząc, że to wszystko jest prawdą powoli wycofywałam się.
- My to robimy dla twojego dobra! - krzyknął Alex, kiedy zniknęłam za drzwiami salonu.
- Dla mojego dobra! Gdybyście robili to dla mojego dobra, to nigdy, ale to nigdy nie pozwolilibyście mi odejść! - krzyczę, a następnie wybiegam.

-*-
 W końcu już myślałam, że nigdy tego nie skończę.
Już pomału zbliża się koniec. Koniec wymyśliłam dzisiaj, tak nagle pomysł wpadł mi do głowy.
Werka <3

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 24

Rozdział 24

 - Dzień dobry wszystkim, przepraszam, że przerywam, ale muszę porozmawiać z moją pacjentkom - do sali wszedł wysoki, całkiem młody mężczyzna ubrany w biały kitel.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy wszyscy trochę nierównie.
- Nazywam się Adam Greyser i jestem twoim lekarzem - oznajmił podchodząc do łóżka, z którego wyjął karty moich badań.
- Doktorze kiedy będę mogła wrócić do domu? - zapytałam ciekawa spoglądając na niego, który w obecnej chwili przegląda moje wyniki z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Na obecną chwilę mogę tylko i wyłącznie powiedzieć, że obowiązkowo musisz tutaj leżeć minimum tydzień ze względu na przebytą operację. W tym czasie kiedy będziesz tutaj leżeć zrobimy kilka potrzebnych badań. Z tego co widzę, przeżyłaś dwie godziny temu śmierć kliniczną co jest zaskakujące zważając na tak młodą kobietę - mówił cały czas wpatrując się w kartę, ale na końcu spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Boli Cię może coś? - zapytał podchodząc jeszcze bliżej.
- Głowa - odpowiadam krótko.
- Tutaj? - pyta dotykając palcami moje skronie na co ja kiwam przecząco głową. - A tutaj? - tym razem dotknął potylicy na co ja zajęczałam z bólu.
- Boli - szepczę z zamkniętymi oczami.
- Yhym, zaraz przyślę pielęgniarkę, aby dała Ci tabletki na ból, przyjdę wieczorem - powiedział pisząc coś na karcie badań, po zanotowaniu odłożył ją na swoje miejsce, a następnie ruszył do wyjścia.
- Do widzenia - mruknął mrugając do mnie okiem.
- Do widzenia - pożegnaliśmy się z lekarzem.
- Ciacho - odezwała się Yvonne zaraz po wyjściu doktora Greyser'a.
- Zgadzam się - rzuciła Melanii, podchodząc bliżej mojego obecnego trochę nie wygodnego łóżka.
- Ej - mruknął Josh patrząc się znacząco na dziewczynę.
- Ale nie takie jak ty kochanie - odpowiedziała Mel wprawiając Nas w wielkie zdziwienie.
- Co?! - wykrzyknęliśmy zszokowani patrząc raz na Nią, a raz na Niego.
 I w taki sposób dowiedzieliśmy się, że w Naszym gangu jest zakochana w sobie para. Kilka razy zauważyłam te tajemne uśmieszki kierowane do drugiej połówki, ale nigdy nie powiedziałabym, że są ze sobą już ponad dwa miesiące. Tak dwa miesiące, a nawet nie raczyli nam nic powiedzieć.
 W między czasie moją salę odwiedziła stara pielęgniarka, dała mi dwie tabletki, które popiłam zwykłą przegotowaną wodą. Po jej wyjściu chłopaki z 1D oraz Rose pojechali do domu, a moi znajomi z gangu pojechali załatwiać kolejne sprawy. Natomiast moja siostra z bratem zostali ze mną i teraz milczą spoglądając co jakiś czas na mnie. No nie powiem, zbytnio mi to nie przeszkadzało, ale jeśli teraz mają zgrywać wspaniałe rodzeństwo to mogą stąd wyjść.
 Nie wiem jak długo rozmyślałam, ale po jakimś czasie zapadłam w sen.

 Wszędzie jest ciemno, jestem sama w nieznanym mi miejscu, rozglądam się, ale nadal nie wiem gdzie jestem. Idę prosto, co jakiś czas zauważam nikłe światło w oddali. W pewnym momencie zatrzymuję się na jakimś opuszczonym osiedlu. No może nie całkiem opuszczonym, co jakiś czas słychać głosy szurania. Wystraszona postanawiam iść stąd jak najdalej, w pewnym momencie słyszę odgłos kroków za mną. Delikatnie odwracam się, a moim oczom ukazuje się osobnik w czarnym płaszczu z kapeluszem na głowie. Teraz już przerażona przyspieszam niezauważalnie kroku, ponownie odwracam się, ale widzę tylko mężczyznę, który jest coraz bliżej mnie. Chcąc go zgubić puszczam się biegiem, ale już po kilku minutach sprintu opadam z sił i coraz wolniej biegnę. Ponownie się odwracam, ale na szczęście nikogo już nie zauważam. Zwalniam do zwykłego chodu, mój wzrok kieruję na drogę przede mną. Wychodząc z zaułka czuję szarpnięcie, a następnie moje ciało odczuwa ból przez rzut na brudną ścianę. Otwieram oczy.
 - Myślałaś, że mi uciekniesz? - pytanie wychodzi z ust nieznajomego.
- Kim ty jesteś? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Twoim koszmarem - mruczy przyciskając mnie jeszcze mocniej do ściany z cegieł.

 - Nieeeeee - wykrzyknęłam budząc się.

 Próbując uspokoić swój oddech dotknęłam rękoma moich policzków, które okazały się mokre. Płakałam, Ja Veronica Noris członkini gangu Didga płakałam. Z moich oczu lały się łzy przez jakiś głupi koszmar. Teraz to już nie wytrzymałam, wybuchłam śmiechem, to jest niezłe. Nie wierzę w siebie, najpierw płaczę, a następnie śmieję się. Jestem głupia.
 - Ze mną jest naprawdę źle - mruczę, a po chwili przybijam facepalm'a z mojej głupoty.
 Kładę się wygodnie, zamykam oczy i po chwili zasypiam.


~.~
Tak jak pisałam dodaję! 
Zapraszam również na moje inne blogi!
Najnowszy: Life is brutal :/ na którym pojawił się wczoraj 1 rozdział, a już w weekend zagości tam 2
Następnie: Kłamstwa z 1D obecnie rozdział się pisze
Kolejny to: Zagubiona niestety nie mam pomysłu na drugą część rozdziału 10 więc chyba podzielę go na części, co wy na to?
Oraz ostatni, ale nie najgorszy: Nie zostawaj w tyle, bo nigdy nie pójdziesz do przodu co prawda już zakończony, ale nie wszyscy go czytali.

Buziaki :***
Werka <3

wtorek, 22 października 2013

sobota, 12 października 2013

Rozdział 23

Rozdział 23

 O matko! Ze snu wybudził mnie ból głowy oraz klatki piersiowej. Mając nadal zamknięte oczy próbuję przyzwyczaić się do bólu, ale on jest nie do wytrzymania. Nie daję rady. Zasypiam.

 - Doktorze dlaczego Veronica jeszcze się nie obudziła? - głos Melanii wybudził mnie ze snu.
 Jak to nie wybudziłam się jeszcze? Przecież słyszę ich. Otwieram oczy, ale one nawet nie drgnęły, są za ciężkie. Zmartwiona próbuję poruszyć ręką, ale również nie udaje mi się. Co się dzieje?! Nic nie słyszę! Ciemność znowu mnie porywa. Zasypiam.

 - Tatusiu, a czemu Ronnie, leży tutaj z zamkniętymi oczami? - Czy to Dylan? Chyba, jego głos jest trochę zniekształcony.
- Veronica miała poważną operację synku, na razie leży tutaj i regeneruje siły, aby potem się z Tobą bawić - odpowiada Josh.
 Ilu ich tutaj jest? Słyszę więcej oddechów niż dwa, a przecież nie ja jestem ważna, tutaj chodzi tylko i wyłącznie o Rose.
 - To wszystko przez Was! Przez Was nasza siostra leży tutaj po ciężkiej operacji! To Wasza wina! - krzyk Lukasa wszystkie rozmowy.
- Nasza? - pyta zdegustowana Yvonne.
- Tak Wasza - odpowiada Jej Victoria.
- Gdyby nie my to Ronnie zostałaby sama, po tym jak Wy opuściliście ją dla plastików i elity szkolnej -głos zabiera tym razem Alex, a ja słyszę tylko dźwięk piszczącej aparatury i powiększający się ból głowy.
 Powoli odpływam, ale nadal słyszę przytłumione krzyki. Zasypiam.


 *Oczami Zayn'a*

 - To wszystko przez Was! Przez Was nasza siostra leży tutaj po ciężkiej operacji! To Wasza wina! - do sali Very wchodzi para wkurzonych nastolatków, blondyn wykrzykuje podchodząc do Josh'a, który ostatnio przywiózł do mnie moją siostrę. Blondynka, która z wyglądu przypomina plastikową lalkę idzie za nim.
- Nasza? - odpowiada jej pytająca czarnowłosa Yvonne jeśli się nie mylę.
 Dziewczyna podchodzi do dwójki nowo przybyłych stając dwa kroki przed nimi, ręce krzyżuje na piersiach, a wzrok utrzymuje to na jednym, a to na drugiej.
 - Tak Wasz - zirytowany głos blondynki wypływa z jej ust przerywając minimalną ciszę.
- Gdyby nie my to Ronnie zostałaby sama, po tym jak Wy opuściliście ją dla plastików i elity szkolnej - tym razem odzywa się Alex, którego poznałem dwa dni temu.
- Wy? - zaczął Lukas, lecz przerwał mu odgłos aparatury, zdziwiony spojrzałem na urządzenie, które właśnie pokazywało linię prostą


 Nie minęło nawet 5 sekund, a do sali z hukiem wpadło kilku lekarzy i pielęgniarek, które wyrzuciły Nas z pomieszczenia. Oszołomiony rozejrzałem się w około, a moim oczom ukazał się widok płaczących ludzi. Chwilę później z moich oczu również leciały słone krople łez, których nawet nie powstrzymywałem. Krzyki z sali, w której o życie walczy przyjaciółka mojej siostry oraz szlochy ludzi modlących się to wszystko co słyszałem. Kilka minut później z sali zaczęły wychodzić pielęgniarki, zdenerwowani popatrzeliśmy na nie, a one powiedziały nam tylko, że mamy poczekać na lekarza, który właśnie wyszedł z sali.
 - Doktorze i co z Veronicą? - jako pierwszy zapytał się Kevin, który stał najbliżej starszego pana.
- Z panienką Noris już wszystko dobrze, udało Nam się przywrócić akcję serca, dziewczyna już się obudziła i jeśli chcecie to możecie do Niej wejść, za półgodziny powinien odwiedzić ją lekarz, który opiekuje się Veronicą, na razie to tyle - odpowiedział przeglądając kartę zdrowia dziewczyny, na sam koniec spojrzał na Nas, a następnie odszedł wzdłuż korytarza.
 Uśmiechnięci władowaliśmy się wszyscy do środka sali. Na środku pokoju znajduje się łóżko, na którym siedzi nadal blada brązowowłosa.
- Ronnie! - krzyk mojej siostry rozniósł się po pomieszczeniu.
 Rose nie czekając na jakikolwiek odezw ze strony dziewczyny, zrobiła kilka kroków, a następnie przytuliła z całych sił Veronicę.
 - Dusisz - wyszeptała zachrypniętym głosem szatynka.
- Przepraszam - oderwała się szybko po czym pocałowała ją w czoło uśmiechając się delikatnie, Noris odpowiedziała jej tym samym.
 Chwilę później na łóżko wdrapał się Dylan, który ułożył się po lewej stronie szpitalnego niezbyt wygodnego łóżka. Przytulił się delikatnie do jej brzucha i wyszeptał, że tęsknił, a po chwili zasnął wyczerpany.


*****
 Przepraszam :(, non stop tylko przepraszam, ale ja na prawdę nie ma czasu. W przyszłym tygodniu dodatkowo nie będzie mnie od środy do soboty, ponieważ jadę nad morze, co niezbyt mi się uśmiecha :/ ale trudno. Do kolejnego!
Kłamstwa z 1D
Werka <3

piątek, 20 września 2013

Nominacje

Pierwszą nominację w kategorii Liebster Award otrzymałam od one-direction-opowiadanie-liam.blogspot.com

Pytania i odpowiedzi:

1. Jakie jest Twoje hobby?

Muzyka, taniec, pisanie opowiadań

2. Co cenisz sobie ponad wszystko inne ?
Miłość i Przyjaźń

3. Ulubione słodycze?

Lizaki

4.Cola czy pepsi?

Pepsi

5. Co cię skłoniło do napisania opowiadania ?

Szczerze to nie wiem, tak jakoś wyszło

6. W jakim województwie mieszkasz?

Wielkopolskim

7. Jakie jest twoje największe marzenie?

Zamieszkać w Londynie

8. Co lubisz robić w wolnym czasie ?

Pisać, czytać, spędzać go z znajomymi i leniuchować

9. Ulubiony rodzaj muzyki ?

Wszystkiego po trochu

10. Ulubione piosenki ?

Szczerze to dużo tego :)

11. Lubisz Justina Biebera ?

Nic do niego nie mam.

Drugą nominację w tej samej kategorii otrzymałam od http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com

Pytania i odpowiedzi:

1. Dlaczego założyłaś bloga?

Chciałam pokazać komuś moje bazgroły

2. Twoje jedyne marzenie, które się nie spełni?

Być piosenkarką (nie mam talentu)

3. Liczba blogów, które do tej pory napisałaś?

Skończonych to jedno, a zaczętych trzy, pisanych w dalszym ciągu trzy. Razem siedem.

4. Czy uważasz, że Twoje życie jest udane?

Nie

5. Jaka jest Twoja największa pasja w życiu?

Muzyka

6. Jak spędzasz swój wolny czas?

(odp w poprzedniej nominacji)

7. Sport, w którym czujesz się najlepiej to..

Piłka nożna

8. Twoje ulubione blogi?

Trudno wybrać, ale te które są po prawej stronie z tytułem "czytam"

9. Co możesz mi poradzić (opierając się na własnych doświadczeniach) w kwestii prowadzenia bloga?


Sprawdzaj kilka razy czy nie ma gdzieś błędu, pisz nie za długie zadania, ale z sensem. Interpunkcja!

10. Gdybyś mogła wybrać dowolne miejsce na świecie, to gdzie chciałabyś zamieszkać?

Londyn

11. Jak opiszesz siebie?

Niska, przeciętna dziewczyna


Trzecią nominację w kategorii The Versatile Blogger Award otrzymałam od http://ludzka-istota.blogspot.com/

Zasady:

- podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry;
- pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award;
- ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby
- nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują
- poinformować o fakcie nominowania autorów blogów

7 faktów o mnie:

1. Od podstawówki noszę okulary
2. Mam dwóch starszych braci i jedną młodszą siostrę
3. Na święta 2012 dostałam gitarę akustyczną lecz na niej nie gram (nie mam czasu)
4. Do teraz byłam w Canterbury (niedaleko Londynu, WB), w Cachan-Paryż, w Wolfenbuttel (Niemcy), w Czechach (nie pamiętam miejscowości)
5. W te wakacje pierwszy raz leciałam samolotem
6. Mam brązowe włosy
7. Kiedyś moim ulubionym zespołem był RBD

Czwartą i jak na razie ostatnią nominację otrzymałam od http://one-direction-opowiadanie-liam.blogspot.com

7 faktów o mnie:

1. Nienawidzę siatkówki
2. W szkole najlepiej mi idzie z matmy
3. Mam skończone 18-ście lat
4. Mieszkam niedaleko Poznania
5. Mam kilku najbliższych przyjaciół-znajomych
6. Za rok skończę szkołę
7. Uczę się jako technik handlowiec

Ze względu na tyle nominacji nikogo nie będę nominować. Kiedyś tzw. w marcu otrzymałam również nominację i napisałam tam, że na drugi już zakończonym blogu nominowałam, a więc to na tyle.
Kolejny rozdział już się pisze!
Buziaki Werka <3

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 22

Rozdział 22

*Oczami Rosemary*

 - Nie! Nie! Nie! - krzyczałam patrząc na opadające ciało Ronnie na ziemię. - Pomocy! - udało mi się wykrztusić, a dosłownie sekundę później do środka opuszczonej fabryki wbiegło kilka osób.
- Ronnie, Ron błagam nie rób mi tego! - wykrzyczał jeden z chłopaków dobiegając do ciała mojej przyjaciółki.
- Melanii dzwoń na pogotowie! - wykrzyczał drugi rozglądając się na wszystkie strony.
 Owa Melanii nie zastanawiając się zbytnio wyjęła z kieszeni jeansowych spodni telefon, a następnie wybrała numer dobrze znany wszystkim by chwilę później trzymać słuchawkę przy uchu. Dziewczyna roztrzęsionym głosem podyktowała wszystkie najważniejsze informację do osoby po drugiej stronie słuchawki. W międzyczasie kolejny z chłopaków rozwiązał moje ręce i nogi, rozmasowując nadgarstki podbiegałam do dziewczyny z hektolitrami łez wylewającymi się z moich oczu.
- Veronica błagam... pro.. proszę.. nie.. odchodź - wykrztusiłam dławiącym się głosem, złapałam delikatnie jej rękę w swoje nie za duże dłonie, tak aby potrzymać ją na duchu.
 Minęło kilka minut, a my nadal czekaliśmy na jakąkolwiek pomoc. Podniosłam lekko głowę na dźwięk sygnału karetki i prawdopodobnie policji. Chwilę później do pomieszczenia wpadło kilku ratowników londyńskiego szpitala oraz funkcjonariusze policji. Godzinę później po zgłoszeniu moich zeznań na korzyść dziewczynie. Razem z dwójką chłopaków z jak się okazało gangu w którym Ronnie jest udaliśmy się do samochodu. Płacząc nie odzywałam się, raz po raz spoglądałam na siedzących z przodu samochodu dwóch umięśnionych mężczyzn. Po około dwudziestominutowej jeździe samochód zaparkował na podjeździe mojego domu.
 - Zabierzcie mnie do Ronnie, błagam - wychlipałam spoglądając na nich.
- Wybacz, ale najpierw musimy pokazać Cię twojemu bratu - odezwał się chłopak zmęczonym głosem od nadmiaru wrażeń.
- Dobrze - odpowiedziałam potulnie wysiadając z samochodu zaraz za nimi.
 Podchodząc do drzwi wejściowych rozmyślałam nad moją przyjaciółką, wchodząc do środka willi udałam się z dwójką gości do salonu. Wchodząc zdążyłam zauważyć jak mały chłopczyk krzyczy tato, a chwilę później moje ciało zostało naparte przez kilka innych ciał.
 - Rosemary - usłyszałam zduszony głos mojego kochanego brata.
- Zayn, błagam zabierz mnie do szpitala - wykrztusiłam załamana.
- Ale dlaczego? Źle się czujesz? Coś Cię boli? - pytał nawet nie czekając na odpowiedź.
- Błagam zawieź mnie do Veroniki - wyszeptałam przytulając ją bardzo mocno.
- Dobrze, zaraz pojedziemy - odpowiedział z wahaniem.
- Nie zaraz! Ja chcę teraz! - krzyknęłam płacząc coraz mocniej.



 Godzina, dwie, trzy. Tyle siedzimy pod drzwiami, w której operującą dziewczynę. Nikt się nie odzywa. Milczymy, słychać jedynie płacz kilkunastu osób. W międzyczasie dołączyło do Nas rodzeństwo Ronnie, które dowiedziało się od Josh'a. Kilkanaście minut później z sali wyszedł lekarz, a my podbiegliśmy do niego zasypując pytaniami o dziewczynę.
 - Uspokójcie się - odezwał się donośnym głosem mężczyzna - dziękuję - mruknął gdy zamilkliśmy. - Czy jest tu ktoś z rodzinny panny Veronici Noris? - zapytał.
- Tak, ja jestem jej bratem - odparł Lukas pokazując na siebie - co z moją siostrą?
- Mogę mówić przy wszystkich czy raczej wolałbyś osobno? - zadał kolejne pytanie, a my jęknęliśmy głośno.
- Przy wszystkich - odpowiedział bez ogródek.
- Dobrze, a więc kula umiejscowiła się w bardzo korzystnym miejscy dla poszkodowanej, nie rozerwała żadnych narządów. Niestety operacja przebiegła bardzo długo, z powodu umiejscowienia, chcąc czy nie chcąc ciężko było wyciągnąć kulę. Dodatkowo dziewczyna straciła bardzo dużo krwi, plusem w tym wszystkim jest to, że mieliśmy jej grupę w zapasie. Obecnie Veronica jest w śpiączce, ale powinna obudzić się do trzech dni - z każdym zdaniem nasz uśmiech stawał się większy. Pod koniec nawet uściskaliśmy doktora, który nie powiem, bo zdziwił się kiedy kilkanaście osób go przytuliło.





****
Kolejny dodany! To już trzecie opowiadanie, w którym główna bohaterka trafia do szpitala. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to :) . Przepraszam za opóźnienie. Szczerze mówiąc to nawet zapomniałam, że wcześniej już napisałam połowę, hehe :)
Buziaki :**

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 21

Rozdział 21

 Znowu ten sam dom, te samo miejsce, w którym byłam przetrzymywana. Wzdrygnęłam się na samą myśl o czyhającym w środku Simonie. Rozejrzałam się dyskretnie, a następnie czekając na znak od Josha sprawdziłam moją broń.
 - Vera zaczynamy - usłyszałam ściszony głos Alex'a po czym cicho ruszyliśmy się z miejsca.
 Wszystko działo się jak w filmie o gangach, tylko że to nie jest film. To wszystko dzieję się na prawdę, nawet nie zauważyłam, a byliśmy już w środku budynku. Rozdzielając się ruszyliśmy w dwie różne strony, ja razem z Alex'em, Kevin'em, Melanii, Danielem, Niną i Markiem udaliśmy się na prawo, a reszta na lewo. Rozglądając się na wszystkie strony podzieliliśmy się na kolejne części, ja z pierwszą trójką ruszyłam do góry, a pozostali zostali jeszcze na dole, w razie czego.
 Coś podejrzanego dało się wyczuć w powietrzu. Nigdzie nie było widać gangu Rangina, czyżby wynieśli się? Chwilę później otwieraliśmy każde drzwi po kolei, lecz na nasze nieszczęście nikogo tam nie było. Dochodząc do drzwi gdzie mnie przetrzymywano zawahałam się przed wejściem. Spoglądając na moich towarzyszy nacisnęłam delikatnie na klamkę, a moim oczom ukazał się pusty pokój, na środku łóżka znajdowała się maleńka kartka. Zaciekawiona ruszyłam w jej stronę wcześniej chowając pistolet za paskiem spodni. Podniosłam delikatnie papier, a moim oczom ukazał się napis

 Veronico nie myśl sobie, że jestem głupi. Jeśli chcesz odzyskać dziewczynę udaj się do starej fabryki. Masz być sama, bo inaczej możesz pożegnać się z Rosemary. Czekam o 2 p.m. Nie zawiedź mnie.

 - Kurwa - fuknęłam pod nosem, a chwilę później poczułam jak Alex wyrywa mi z ręki kartkę.

- Przechytrzyli nas - odezwała się Mel spoglądając raz na mnie, a raz na chłopaków.
- I co robimy? - zapytał Kevin.
- Jak to co, muszę się z nim spotkać inaczej będzie po niej - odpowiedziałam patrząc się na ścianę.
- O nie, nie puścimy Cię tam zupełnie samą - wtrąciła się dziewczyna.
- Melanii zrozum, tylko ja mogę po nią pójść - rzuciłam spoglądając na godzinę w telefonie, który ukazał mi, że zostało jeszcze 20 min do umówionego spotkania. - Dajcie mi samochód - dopowiedziałam wystawiając rękę w stronę chłopaków, a chwilę później otrzymałam od Al kluczyki.
 Podziękowałam, a następnie ruszyłam biegiem do wyjścia, jakiś czas później wyruszyłam czarnym bmw do miejsca spotkania się z mężczyzną. Wiedziałam, że to co robię jest dość ryzykowne zwracając uwagę na to, że jestem nowa w tym wszystkim. Parkując samochód przed głównym wejściem wyjęłam dodatkowy pistolet, który schowałam do tylnej kieszeni spodni, a drugi złapałam w dłonie. Wychodząc z auta zamknęłam go, a kluczyk wrzuciłam do kieszeni. Idąc z wyciągniętą bronią przed siebie rozglądałam się na boki. Zatrzymałam się przed wejściem, a następnie dokładnie rozejrzałam się i weszłam.
 - Veronica, Veronica jak miło Cię znów widzieć - odezwał się głos Simona, który stał za dziewczyną na środku magazynu.
- Przyszłam, a teraz ją wypuść - powiedziałam dyskretnie się rozglądając.
- Jaka ty głupiutka, myślałaś że jak tu wejdziesz to od razu ją odzyskasz? - zapytał mi się.
- Wypuść ją - mruknęłam nie odpowiadając na jego pytanie.
 Ten tylko się uśmiechnął, a ja podniosłam pistolet wymierzając w niego.
 - Jeśli pociągniesz za spust ja również to uczynię - oznajmił wskazując ręką na trzymaną tuż przy jej głowie spluwę - rzuć na ziemię, a następnie kopnij pistolet z daleka od siebie - rozkazał.
 Spojrzałam na Rose, która miała zawiązane usta jakąś szmatką, z jej oczu wylewały się hektolitry łez. Chwilę później pistolet upadł z hukiem na brudną ziemię, a następnie kopnęłam go w prawą stronę.
 - Grzeczna dziewczynka - wypowiedział te słowa z drwiną - teraz gdy już jesteś bezbronna podejdź do mnie.
 Nie wiele myśląc uczyniłam to co mi kazał, spoglądając uważnie na niego zauważyłam jak nakierowuje spluwę na mnie. Stojąc 5 metrów od niego zwinnym ruchem wyjęłam ukryty pistolet, odbezpieczyłam go i wystrzeliłam prosto w jego serce. Wszystko działo się bardzo szybko mężczyzna upadł na ziemię, a ja poczułam jak coś mnie rozrywa, ból w klatce piersiowej uniemożliwiał mi oddychanie. Kręcenie w głowie do tego zamazany obraz, a chwilę później poczułam jeszcze większy ból, a następnie była już tylko ciemność. Wszystkie głosy zniknęły zostałam tylko ja.



 21 dodany! do następnego!

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 20

Rozdział 20


 Tylko nie to. Simon nie może mieć przecież Rose, a jeśli on kłamie. Muszę się przecież dowiedzieć czy on ją w ogóle ma. Tylko jak? Myśl Vera myśl, a gdyby tak zadzwonić do niego. To jest dobry pomysł. Przeszukałam kieszenie, ale na moje nieszczęście nie znalazłam tam telefonu. Zdezorientowana zaczęłam przeszukiwać cały mój pokój.
 - Jest! - wykrzyknęłam zauważając go na łóżku.
 Szczęśliwa rzuciłam się na mebel, z którego kilka sekund później spadłam. Nie przejmując się zbytnio chwyciłam komórkę, szybko weszłam na ostatnie rozmowy, a następnie wybrałam numer i przyłożyłam aparat do ucha.
 - Witaj droga Veronico, czym zawdzięczam twój telefon o tak wczesnej porze? - z słuchawki wydobył się szczęśliwy głos mężczyzny.
- Chce do słuchawki Rose - odpowiedziałam twardo nawet nie komentując jego słów.
- Nie wierzysz mi Vera? - zapytał i zaśmiał się lekko.
- Jakoś nie - mruknęłam wkurzona.
- Oj kochanie zaraz Ci ją dam, zaczekaj chwilkę - powiedział ze spokojem.
 Chwilę później przy telefonie była już Rosemary.
 - Rose - odezwałam się.
- Veronica, błagam zabierz mnie stąd - usłyszałam płaczliwy głos mojej przyjaciółki.
- Nie martw się zabiorę Cię stąd, możesz mi opisać pokój w którym jesteś ? - zapytałam dziewczynę.
- Nie - odpowiedziała krótko co mnie wcale nie zdziwiło.
- Simon jest przy tobie?
- Tak.
- Mam pomysł - oznajmiłam.
- Jaki? - zapytała zaciekawiona
- Odpowiadaj mi na każde pytanie tak lub nie - mruknęłam.
- Okej.
- Czy w tym pokoju drzwi są naprzeciwko łóżka? - pytam próbując sobie przypomnieć gdzie byłam więziona przez gang.
- Tak.
- Dobra, czy po prawej wisi obraz przedstawiający gołą kobietę? - zadaję kolejne pytanie krzywiąc się lekko.
- Tak - odpowiada niechętnie
- Dobra wiem już gdzie jesteś, niedługo Cię uratuję - mówię szczęśliwa.
- Pospiesz się - wyszeptała prawie niesłyszalnie.
Chwilę później połączenie zostało przerwane, rzuciłam byle jak telefon, a niecałą minutę później zbiegałam po schodach do reszty gangu. Zauważając ich wszystkich w salonie postanowiłam od razu powiadomić ich o tym czego się dowiedziałam. Pod wieczór wymyśliliśmy plan idealny na zdobycie dziewczyny, niestety był jeden malutki problem. Nie mieliśmy z kim zostawić Dylana, a nikt z nas nie może z nim zostać ponieważ potrzebujemy każdej osoby by zrealizować nasz plan. Nie wiedząc czemu pomyślałam o chłopakach z 1D, musiałabym ich tylko powiadomić o tym.
 - Wiem kto może zająć się młodym - odezwałam się przerywając dotychczasową ciszę.
- Kto ? - zapytał ojciec Dylana.
- Chłopacy z zespołu 1D, w końcu będziemy ratować siostrę jednego z ich członka, więc mogli by nam wyświadczyć małą przysługę - odpowiedziałam spoglądając na wyraz jego twarzy.
- Dobra może być, tylko kiedy chcesz zacząć tą akcję? - zapytał.
- Dzisiaj w nocy, na pewno Simon nie będzie się spodziewał nas więc mamy większe szanse - oznajmiłam wszystkim zebranym.
- Okey. Zawołajcie Dylana i pomóżcie mu się spakować na góra trzy dni - mruknął Josh wychodząc z salonu.

 Razem z chłopcem i Melanii stałyśmy przed drzwiami tak dobrze mi znanego domu, domu w którym przebywali znajomi Rose. Zapukałam delikatnie, a kilka sekund później drzwi otworzył mi zmizerniały Liam. Zaskoczony spojrzał na nas, nie mówiąc nic wpuścił nas do środka mieszkania, a następnie udaliśmy się do salonu, w którym siedział cały zespół oraz Perrie, Eleanor i Danielle.
 - Mam sprawę - odezwałam się, a wszystkie spojrzenia - powędrowały na mnie.
- Czego chcesz Ronnie - burknął Harry.
- Grzeczniej Styles - mruknęłam patrząc na niego.
- Bo co? - rzucił.
- Jestem tutaj, żeby wam przekazać, że wiem gdzie znajduje się Rose - zaczęłam, a wszyscy nagle się ożywili - jest tylko jeden maleńki problem - dokończyłam.
- Jaki? - zapytał zaciekawiony Zayn.
- Zaopiekujecie się Dylanem, a my tzw ja, Melanii oraz reszta naszej ekipy sprowadzimy do Was całą i zdrową Rosemery - oznajmiłam spoglądając na każdego z osobna.
- Niby dlaczego mamy się nim zająć, przecież policja już zajęła się tą sprawą - mruknął Styles.
- A dlatego Harry, że policja nie poradzi sobie z gangiem.
- A wy niby sobie poradzicie - rzucił, a następnie się zaśmiał.
- Jeśli nie chcesz, aby Rose wąchała kwiatki od spodu to lepiej rób co ci każę, bo inaczej pogadamy - oznajmiłam mu, na co Mel położyła mi rękę na ramieniu, abym się uspokoiła.
- Dobra zajmiemy się młodym, tylko powiedz mi kiedy odzyskam moją siostrę? - zapytał mi się Malik.
- Dzisiaj w nocy najpóźniej to jutro jeśli wszystko pójdzie po dobrej myśli - odpowiedziałam z wahaniem.

*****
 Kolejny! Mam nadzieję, że Wam się spodobał! :)
Do następnego ! :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Hej!

Hej!

Zapraszam wszystkich na mojego nowego bloga o 1d, obecnie na stronce znajduje się prolog, ale jutro dodam bohaterów.


Ps. na razie nie mam nowego rozdziału na tego i drugiego bloga.

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 19

Rozdział 19

 [...] Widzę ich, już po mnie. Idą w moją stronę... Zginę. Zamykam oczy. Wsłuchuję się, ale nic oprócz szelestu liści nie słyszę. Zdziwiona otwieram powoli oczy, ale nikogo nie zastaję. Wypuszczam z ulgą powietrze, które nawet nie wiem od kiedy wstrzymywałam. Podnoszę się, a następnie uważnie ruszam w stronę parkingu po drugiej stronie parku. Rozglądam się stoją za drzewem, ruszam do jednej z wolnych taksówek nie zauważając żadnego niebezpiecznego osobnika. Otwieram drzwi od strony pasażera, a następnie szybko wskakuję do pojazdu i podaję adres domu Josh'a. Szperam w kieszeniach i ku mojej uciesze wyjmuję kilka drobniaków oraz dwa papierowe banknoty o nominale 20 funtów. Podliczam wszystkie pieniądze i wychodzi mi na to, że mam 45 funtów i 32 pi.

 - Jesteśmy - z rozmyślenia wyrywa mnie głos starszego kierowcy.
- Ile płacę? - pytam.
- 17 funtów - odpowiada znużony.
- Proszę reszty nie trzeba - mówię podając mu papierowy banknot.
- Dziękuję i do widzenia - mówi uśmiechając się z wdzięcznością w głosie za napiwek.
- Taa - mruczę i wysiadam z samochodu, a następnie ruszam do wejścia mieszkania. 
 Otwieram drzwi, wchodzę, ściągam buty i ruszam do salonu, w którym znajduję wszystkich członków Didga.
 - Ronnie! - krzyczy Dylan zauważając mnie.
 Patrzę na chłopczyka, który biegnie w moją stronę, wyczuwam spojrzenia moich znajomych, którzy przypatrują mi się zdziwieni. 
 - Ronnie to ty? - pyta mi się Alex nie dowierzając.
- Tak - szepczę przytulając syna Josh'a.
- Boże Van gdzie ty się podziewałaś?! - krzyczy Nina podnosząc się ze swojego miejsca.
- Zostałam porwana przez gang Simona... - zaczynam.
- Co? - wtrąca mi się Kevin.
- Jak to? - pyta się Melanii.
- Jak mi nie będziecie przerywać to Wam wszytko opowiem - opowiadam zmęczona tym całym dniem.

 Wykąpana oraz przebrana w majtki i jedną z za długich bluzek, któregoś z chłopaków leżę w łóżku, w moim własnym łóżku, które stoi w moim pokoju, w domu Josh'a, znaczy się willi naszego gangu. Otulona ciepłą kołdrą wspominam cały ten okropny dzień. Dzień, który nie chciałabym powtórzyć, dzień, który chciałabym zapomnieć.
 - Veronica Anne Noris weź się w garść - szepczę zamykając oczy.
 Przekręcam się na lewą stronę, a następnie zasypiam.

 Jakiś czas później

  Siedzę razem z Alex'em i Kevinem w salonie, czekamy na Josh'a i resztę rodziny, którzy wybrali się na zakupy przed świąteczne. Do gwiazdki zostały jeszcze 2 tygodnie, a oni chcą już wszystko przygotować.
- Stary przełącz to gówno - mruknął Vinser do Kirsen'a.
- Zaraz niech tylko skończą się wiadomości - odpowiada mu chłopak.
- Nie zaraz tylko teraz - mówi wkurzony.
- Zamknijcie się! - krzyczę zauważając na ekranie telewizora znajomą twarz.

 - Zaginęła siostra znanego na cały świat Zayn'a Malik'a. Rosemary ostatnio widziana była 5 dni temu w centrum handlowym razem z Niall'em Horan'em. Z naszego źródła dowiadujemy się, że dziewczyna zostawiła na chwilę chłopaka i ruszyła do toalety skąd już nie wróciła. Gdyby ktoś widział, albo miał jakieś informację na temat dziewczyny piszcie i dzwońcie na nr. ---------- 

 To są chyba jakieś żarty, mówię w myślach. Słyszę dźwięk mojego telefonu, wyciągam go z kieszeni jeansowych długich spodni. Nie patrzę nawet kto dzwoni. Odbieram.

 - Och Veronica, Veronica, nieładnie to tak kłamać - znajomy ochrypły głos przemawia do mnie.
- Kto mówi ? - pytam.
- Oj nie pamiętasz, to przez Ciebie jeden z mojego gangu nie żyje - mruczy.
- Simon - wyszeptuję.
- Tak skarbie - oznajmia.
- Czego chcesz? - pytam ponownie.
- Mam coś, a raczej kogoś kto jest dla Ciebie bardzo ważny - odpowiada pogardliwie.

- Kogo? Nie baw się ze mną Simon.
- Znasz może taką czarnowłosą Rose? - zadaje mi pytanie.
- Ty śmieciu jeden! Co chcesz w zamian za nią? - krzyczę pytając.
- Ciebie - odpowiada.
- Mnie ? - pytam zdziwiona jego odpowiedzią.
- Tak Ciebie - mruczy, a następnie się rozłącza.
 Ale to przecież nie ma sensu, czego on może chcieć ode mnie. Przecież ja jestem nikim. 
- Van czego chciał od Ciebie ten frajer? - pyta mi się Alex stojąc przede mną.
- Ma Rosemary - zaczynam - chce mnie w zamian za nią.

-------
 Wróciłam! Nie podoba mi się ten rozdział.
Jak tam Wasze wakacje? Bo moje nie za ciekawe złamałam nogę we Francji w połowie wyjazdu i będę mieć gips jeszcze przez 2 tyg, albo dłużej. ;/ 

Dziękuję za komentarze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kolejny prawdopodobnie napiszę po dodaniu na http://never-say-never-but.blogspot.com/
Pa kochani <3 :***

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 18

Rozdział 18

 Ałć co się stało? Dlaczego boli mnie tak głowa? 

 Próbuję się poruszyć, ale nie mogę. Wystraszona otwieram oczy, ale nic nie zauważam przez mrok panujący w pomieszczeniu. Jeszcze raz próbuję poruszyć rękoma, ale czuję tylko ból przeszywający moje całe obolałe ciało. Nadgarstki związane mam bardzo mocno sznurem i gdy tylko zrobię coś z nimi czuję jak on ociera się powodując ślady. Nie wiedząc o co chodzi postanowiłam się odezwać.
 - Halo! - krzyczę - jest tu ktoś?!
 Nikt mnie nie słyszy, jestem sama w ciemnym oraz opuszczonym pomieszczeniu. Zdenerwowana postanowiłam się uspokoić.
 - Veronica to tylko Ci się śni, Didga robi sobie z Ciebie żarty, zaraz się obudzisz - próbowałam się pocieszyć lecz nie wychodzi mi to.
 Próbuję przypomnieć sobie co działo się wcześniej, ale moja głowa odmawia mi posłuszeństwa. Postanawiam się podnieść, ale to też mi nie wychodzi. Czuję tylko sprężyny wbijające się w moje ciało z dość niewygodnego materaca. Leżąc tak chcę zasnąć, niestety nie mogę przez natłok myśli. 
 Nie wiem ile już tak leżę, ale moje uszy zarejstrowały jakiś dźwięk. Wytężam słuch, ale słyszę tylko mruczenie kilku osób. Są za daleko. Po chwili słyszę jak podchodzą do drzwi. Zdenerwowana postanawiam udawać, że jeszcze śpię. Zamykam oczy, a kilka sekund później wchodzą nieznajomi.

 - Mieliście złapać kogoś z gangu Bridge, a nie jakąś głupią smarkulę, która do niczego nam nie jest potrzebna - krzyczy jeden na pozostałych przez co przeraziłam się z lekka.
- Ale szefie przecież ona jest w jego gangu - odpowiada z wahaniem druga osoba.
- To niby jak się nazywa i od kiedy jest ktoś nowy u nich? - pyta się ich szef.
- Nie wiemy - szepce trzeci głos.
- Obudźcie ją, musimy się czegoś o niej dowiedzieć - mruczy mężczyzna, a tamci słuchają się go.
 - Księżniczko pobudka - mówi drugi szturchając mnie.
 Otwieram delikatnie oczy jakbym dopiero się obudziła. Patrzę na nich, ale nie wiedzę nikogo znajomego oprócz Simona. No tak, a jakby inaczej. Zabiliśmy jednego z jego gangu to teraz oni chcą odegrać się na Nas. Na szczęście nie wiedzą kim jestem, więc mogę trochę pokłamać. 
  - Jak się nazywasz ? - pyta się Simon patrząc na mnie.
- Fa.. Faith - odpowiadam z wahaniem.
- Znasz Josh'a Bridge ? - kolejne pytanie wychodzi z jego ust.
- Kogo? - udaję, że nie wiem o co mu chodzi.
- Widzicie? - spogląda na swoich ze złością wymalowaną na twarzy.
 Uwierzył, uwierzył. Krzyczę w duchu.
 - W jakim celu przebywałaś wczoraj na moim terenie z ludźmi Bridge'a? - pyta drugi patrząc na mnie uważnie.
- Jaki teren? Jacy ludzie? - udaję głupią.
- Nic nie wie, zostawcie ją - mówi szef, a następnie kieruje się do wyjścia.
- Wypuścicie mnie? - pytam zanim wychodzą.
- Nie, jeszcze się do czegoś przydasz - oznajmia Simon ze złośliwym uśmiechem i wychodzi z pozostałą dwójką.
 Wyszli, ale niestety zostawili mnie na pastwę losu. Wściekła chcę przekręcić się na bok, lecz uniemożliwia mi to coś ostrego przy moich spodniach. Zaintrygowana postanawiam wybadać to coś ręką. Po dokładnym sprawdzeniu wyczułam scyzoryk, którym wczoraj bawiłam się w szkole. Delikatnie próbuję znaleźć w nim nóż, chwilę później pocieram sznur o niego. Zmęczona uwalniam swoje dłonie, a następnie masuję je. Wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi, łapię za klamkę, pociągam nią w dół, a drzwi ku mojemu zdziwieniu otwierają się. Cicho rozglądam się po czym ruszam w korytarzem w prawo. Przechodząc koło mnóstwa drzwi słyszę rozmowę Simona i jego ludzi. Nie wsłuchując się w nich podążam do końca korytarza. Na końcu znajduję schody, po których schodzę na dół. Będąc na dole rozglądam się wystraszona, a następnie ruszam biegiem do frontowych drzwi. Otwieram je i szybko wybiegam na pustą ulicę. Odwracam się, a tam widzę wybiegających ludzi Simona. Przerażona ruszam pędem w prawą stronę. Uciekam, nie odwracam się tylko biegnę, biegnę jak najdalej mogę, lecz z czasem słabnę. Wbiegam do pobliskiego parku i ukrywam się za sadzawką, rozglądam się uważnie. Widzę ich, już po mnie. Idą w moją stronę...





--------
 Jest! Napisałam! Huraaaaa! Jeszcze przed wylotem udało mi się napisać! Trochę krótszy, ale mam nadzieję, że się nie pogniewacie. 
 Kochani mam do Was prośbę. Zbliżają się moje urodziny, dokładnie to 18-ste. Moglibyście zrobić mi prezent i na moje urodziny skomentować ten o to rozdział? Jak będę mieć internet to zajrzę i spróbuję coś jeszcze dodać, ale nie obiecuję. Byłabym uszczęśliwiona jakbym na 25 lipca naczytała się komentarzy od Was. Z góry dziękuję i kocham Was <3 Buziaki Werka :**

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 17

Rozdział 17


 Siedziałam właśnie w kuchni mojego rodzeństwa kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania, nie przejmując się tym zbytnio upiłam łyk letniej już zielonej herbaty.
 - Patrzcie, patrzcie kto się zjawił w końcu w domu - mruknął uśmiechając się złośliwie Lukas.
- Kto? - usłyszałam głos Victorii wydobywający się prawdopodobnie z salonu.
- Twoja bliźniaczka -  odparł lekceważąco Luk, a następnie odwrócił się w kierunku drzwi w momencie pojawienia się tam mojej jakże uroczej siostry. Czujecie ten sarkazm?
- To ja mam siostrę - popatrzyłam się na nią, a ta uśmiechnęła się złośliwie jakby myślała, że zrobi mi się smutno na te słowa.
- Oj wybacz siostrzyczko, że nie pojawiałam się w dzień w domu, ale nie miałam po co, w końcu tu w tym czasie przebywają sami idioci - mruknęłam, a na mojej twarzy ukazał się wredny uśmieszek.
- Jak śmiesz - odezwała się kipiąc cała ze złości.

- Uspokój się idiotko - zaczęłam uśmiechając się złośliwie. - Nie martwcie się wrócę na noc? Tak na noc - odezwałam się sama do siebie przy okazji informując ich o moim późniejszym powrocie.
Wstając z krzesła, ruszyłam w stronę wyjścia, a następnie szturchnęłam ich w ramiona wychodząc z kuchni.
- Nienawidzę jej! - usłyszałam jej wściekły głos będąc już przy drzwiach, zatrzymałam się na chwilę. Zgarnęłam moją czarną torbę na jedno ramie, którą wcześniej rzuciłam obok drzwi wyjściowych.
- I vice versa! - odkrzyknęłam, a następnie opuściłam mieszkanie moje oraz mojego rodzeństwa.
 Przed moim mieszkaniem zauważyłam samochód Daniela, w którym siedzieli jeszcze Nina i Nathan, uśmiechając się szeroko wsiadłam do Range Rover'a. Przywitałam się z nimi ciepło, a następnie ruszyliśmy z piskiem opon do znienawidzonej przez wszystkich uczniów szkoły. Siedząc na tylnym siedzeniu wsłuchałam się w rozmowę moich teraźniejszych towarzyszy. Na moje szczęście bądź nieszczęście nic nowego nie działo się w gangu więc mamy chwilową przerwę, ale nadal musimy być czujni. Zapewne gang Simona chce pomścić swojego członka, którego ostatnio złapaliśmy oraz zabiliśmy. 
 - Ronnie - usłyszałam głos Niny, która szturchnęła mnie próbując obudzić mnie z rozmyśleń.
- Tak? - zapytałam patrząc na nią uważnie.
- Jesteśmy na miejscu - odpowiedziała z kamiennym wyrazem twarzy wychodząc z samochodu.
 Na potwierdzenie jej słów rozejrzałam się w około, a następnie wysiadłam z samochodu i wyjęłam z bagażnika moją torbę z książkami. Chwilę później szliśmy zatłoczonym szkolnym korytarzem. 
 W naszej szkole jak pewnie w każdej ludzie są podzieleni na różne grupki, sportowcy do których należą footboll'iści, koszykarze oraz siatkarze, czirliderki jak sama nazwa mówi dziewczyny które kibicują sportowcom na różnych meczach. Plastiki największe zołzy szkoły do której należy również moja siostrzyczka, kujony inaczej mózgowcy zarozumiałe typy ludzi, emo, zwykli. Oraz my tzw. ja, Daniel, Nina i Nathan postrach szkoły. Gdy tylko pojawiamy się na korytarzach wszyscy nam ustępują, w sumie pochlebia mi to. 
 
 * Oczami Jake'a*

 Razem z Dave'm i naszymi dziewczynami staliśmy przy szafkach na korytarzu szkolnym. Nie odzywając się w ogóle wsłuchałem się w rozmowę Dava oraz Cleo jego dziewczyny. 
 - Kochanie. Pójdziemy może dzisiaj na tą nową komedię ? - zapytała mi się Lucy.
- Dzisiaj? - zacząłem. - Dziś nie dam rady razem z tym przygłupem jedziemy na lotnisko odebrać naszą przyjaciółkę - odpowiedziałem ze skruchą wskazując na mojego najlepszego przyjaciela.
- To Rosemary dzisiaj wraca ? - do rozmowy wtrąciła się Cleo.
- Tak skarbie - odparł jej Dave całując ją w usta, a następnie przytulił do siebie.
- Dobra koniec tego gołąbeczki za chwilę zadzwoni dzwonek, a my mamy przecież matmę z wredną babą - oznajmiłem uśmiechając się sztucznie.
- Do zobaczenia na następnej przerwie kotku - szepnęła Lucy całując mnie namiętnie na pożegnanie.
- Do później - wymruczałem seksownym głosem na co dziewczyna zachichotała cicho.


PRZEPRASZAM
 Zaczęły się wakacje, a ja nawet nie mam czasu pisać kolejnych rozdziałów.
Jeśli do 13-stego nie pojawi się żaden rozdział to do 29.07 na pewno nic nie napiszę, bo mnie nie będzie w kraju.
Buziaki <3 Werka

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 16

Rozdział 16

- Doff kryj mnie - szepcze do mnie Andy wchodząc do starego opuszczonego budynku.
 Kiwam mu lekko głową na zgodę, a następnie wyciągam przed siebie broń i rozglądam się po opuszczonym magazynie.
 - Czysto - mruczy seksownie za mną Kevin, który krył mnie z tyłu kiedy ja kryłam Awersona.
- Na pewno ? - pyta się Andy unosząc lekko brew.
- Tak - potwierdza mu 26-latek z oburzeniem, że ten mu nie wierzy.
 Wzruszam ramionami opuszczając broń, a następnie spokojnym krokiem idziemy do drzwi wyjściowych, będąc parę metrów od ich słyszę kroki z drugiego końca budynku. Odwracam się podnosząc broń do góry, a następnie zauważam jak ktoś ma nas na muszce nie tracą czasu strzelam w osobę ubraną na czarno. Kilka sekund później słyszę jak Andy i Kevin odwracają się ku mnie. Rozejrzałam się ostrożnie po czym wystrzeliłam dwa naboje w stronę postaci, która po moich strzałach upadła.
 - Jak? - usłyszałam zdziwiony, a zarazem seksowny głos 26-letniego Monsera. Spojrzałam na niego z pytaniem wypisanym na twarzy, a ten zszokowany kiwną mi lekko głową w stronę zagrożenia.
- Usłyszałam kroki - odparłam lekceważąco podchodząc do ofiary z wyciągniętą bronią przed sobą.
- Czekaj Van - mówi Awerson głębokim głosem, kiedy ja znajduję się kilka kroków od podejrzanej osoby.
 Zatrzymuję się na chwilę, a chłopacy podchodzą do mnie uważnie rozglądając się na boki, stojąc w tym samym miejscu zauważam krew cieknącą od poszkodowanego, który w nas strzelał. Z twarzą nie wyrażająca żadnych uczuć zatrzymuję się przed nieznajomym.
 - Kto Cię przysłał? - pytam zauważając jak blondyn oddycha ledwo.
- Nie powiem - szepcze z trudem.
- Mów, albo Cię zabiję - rzucam twardym głosem spoglądając na nieznajomego.
- Szef - odpowiada.
- Kto dokładnie? - dopytuję.
- Simon - oznajmia.
- Pilnujcie Go - burczę, a następnie oddalam się i wyciągam telefon z kieszeni spodni.
 Trzymając komórkę w ręce wybieram numer naszego szefa.
 - Tak? - słyszę głos John'a.
- Mamy jednego z ludzi Simon'a - oznajmiam.
- Przyprowadźcie go do mnie - rzuca wściekły.
- Dobra - mówię kończąc rozmowę.

 Siadam na kanapie w domu Didga i czekam na Melanii, która obecnie zajmuje się robieniem kolacji. Nie chętnie włączam telewizję, a tam ukazują się wiadomości.
 - Według naszych źródeł siostra Zayn'a Malika, chodzi z członkiem zespołu Niall'em Horan'em. Rosemary oraz Niall zostali zauważeni przez paparazzi na wyjściu do kina. Nasi informatorzy informują nas, że para przytulała się oraz całowała na najnowszej komedii "Czas na miłość" - przerwałam wywód dziennikarki wyłączając telewizor.
 Zmęczona całym dniem ułożyłam się w poprzek na kanapie, zamknęłam oczy i po chwili odleciałam w objęcia morfeusza.

 *Perspektywa Niny*

 Obserwowałam Dylana siedząc na fotelu, a chłopiec obecnie bawi się z kotem w salonie. Zmrużyłam oczy odwracając głowę na wchodzącą do salonu Melanii.
 - Śpi ? - zapytała cicho wskazując na Veronice.
- Tak - szepnęłam tak, aby dziewczyna mnie usłyszała.
- Widziałaś Yvonne? - spytała.
- Nie, a co? - odpowiedziałam pytaniem.
- Nie nic, po prostu tak pytam - oznajmiła dziewczyna wzruszając lekko ramionami.
- Coś jeszcze? - spytałam niezbyt miło.
- Kolacja za 10 minut, jak możesz obudź Ronnie - mruknęła Mel wychodząc z salonu.
 Pokiwałam głową, a następnie swój wzrok skierowałam na młodego, który bacznie mnie obserwował.
- Co jest malutki? - zapałam.
- Nie jestem mały - odpowiedział burząc się.
- Ohh dobrze, ty mój wielki mężczyzno - uśmiechnęłam się to mówiąc. - Obudzimy Veronicę na kolację?
- Tak! - krzyknął chłopczyk, a następnie podszedł do szatynki i szepnął jej coś do ucha.
 Chwilę później dziewczyna przeciągała się.
- Chodźcie kolacja gotowa - powiedziałam, a tamci na mnie spojrzeli.

*Perspektywa Ronnie*

 Już kolacja? To ile ja spałam? Ziewnęłam, a następnie udałam się z Dylan'em do łazienki umyć ręce. Chwilę później weszliśmy do salonu, w którym znajdowali się wszyscy domownicy. Uśmiechnęłam się lekko na widok kolacji. Usiadłam na krześle obok Patricka i John'a.
 - Smacznego - mruknęłam nakładając na talerz kilka kanapek.
- Smacznego - odpowiedzieli chórkiem przez co się wszyscy zaśmialiśmy.

 Leżąc w łóżku zastanawiałam się nad wiadomością, którą zobaczyłam dzisiaj w telewizji. Rose i Niall kto by pomyślał. Ciekawe tylko czy to jest prawda czy może kolejne kłamstwo dziennikarzy. Obróciłam się na drugi bok, a moje oczy powędrowały na zdjęcie moje z dziewczyną oraz z Jacob'em i Dave'm. Tęsknię trochę za nimi, ale nie tak bardzo by cofnąć czas, w końcu to oni zostawili mnie samą. Teraz nie jestem sama mam nową rodzinę, która znaczy dla mnie wiele, nie jesteśmy powiązani więzią krwi, ani niczym podobnym. My po prostu jesteśmy Didga.


--------

 Wow nie wiedziałam, że w dwa dni uda mi się napisać dwa rozdziały z zupełnie inną historią. Wczoraj dodałam rozdział na http://never-say-never-but.blogspot.com/ , a dzisiaj dodają tutaj. Wow. Do kolejnego :*
Ronnie <3

sobota, 25 maja 2013

Rozdzaił 15

Rozdział 15

 Piątek i do tego lekcja matematyki, znudzona spojrzałam na godzinę w telefonie, który poinformował mnie, że za pięć minut będzie lunch. Z nieco lepszym humorem zaczęłam chować swoje rzeczy do torby.

 - A panna Noris gdzie się pakuje? - zapytała mi się nauczycielka.
- No jak to gdzie? Przerwa zaraz - odparłam wkurzona.
- O nie moja droga, przez ostatnie dwa tygodnie nie pojawiłaś się w ogóle w szkole, masz może na to jakieś wytłumaczenie? - spytała się unosząc jedną brew do góry.

- Nie pani sprawa pani Backer, w ogóle niech się pani lepiej interesuje swoim życiem, a nie cudzym - burknęłam, a w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. 
 Nie czekając na odpowiedź wyszłam szybkim krokiem z pomieszczenia, podchodząc do mojej szafki, zauważyłam jak część mojej klasy się na mnie gapi. Szczerze mam ich gdzieś. Odłożyłam kilka moich zeszytów do szafki, po czym sprawnym ruchem zamknęłam ją, a następnie odwróciłam się i ruszyłam do szkolnej stołówki. Wchodząc do pomieszczenia od razu udałam się do kucharek w celu zakupienia jedzenia. Idąc zauważyłam jak większość osób siedzi już na swoim miejscu i konsumuje posiłek. Stojąc w kolejce rozmyślałam nad jedzeniem, które mam ochotę zjeść.
 - Co podać ? - moje rozmyślania przebił głos kobiety, która miała grymas na twarzy.
- Poproszę sałatkę owocową, wodę i babeczkę czekoladową - odparłam, a po chwili otrzymałam swoje jedzenie, za które zapłaciłam kucharce 5 funtów.
 Idąc z tacką jedzenia rozejrzałam się za moimi znajomymi, którzy usiedli jak się okazało na samym środku stołówki. Podchodząc do nich poczułam na sobie wzrok uczniów mojej szkoły, nie przejmując się nimi położyłam tackę na stoliku, a następnie przywitałam się buziakiem w policzek czy też zwykłym przytuleniem ze znajomymi. Siadając pomiędzy Danielem, a Niną rozejrzałam się po całej stołówce uczniów, która miała utkwiony w nas wzrok.
 - Co dziś robimy? - zapytałam jedząc sałatkę.
- Nie wiem jak wy, ale ja to bym wyszedł gdzieś na imprezę - odezwał się Stoners, a następnie przekręcił moją ręką tak, że owoce, które znajdowały się na plastikowym widelcu trafiły do jego ust.
- Ston, ty idioto jak chcesz to poproś - mruknęłam odsuwając się od niego.
- Doff nie uciekaj, już Ci nie będę jeść - odparł posyłając w moją stronę uśmiech.
 Spojrzałam na niego uważnie, a po chwili przysunęłam się do Niego, zatrzymując pewną odległość w razie jakby chciał znowu ukraść mi sałatkę.


*Perspektywa Rose*

 Stałam właśnie razem z chłopakami z 1d oraz z bandu przed statuom wolności kiedy odezwał się mój telefon. Zaciekawiona odpięłam moją torebkę, a następnie zaczęłam ją przeszukiwać w celu odnalezienia dzwoniącego aparatu.

 - Tak? - odezwałam się obierając telefon.
- Hej Rose, mogłabyś przekazać wszystkim, żebyście wracali już do hotelu? - w słuchawce usłyszałam zmęczony głos Paula.
- Pewnie - odparłam.
- Dziękuję i do zobaczenia - powiedział po czym pożegnałam go i się rozłączyliśmy.
 Chowając telefon rozejrzałam się za chłopakami, ale nigdzie ich nie widziałam. Zdezorientowana ruszyłam w prawą stronę, szukając ich moje zdenerwowanie wzrastało. Po przejściu kilkuset metrów, zauważyłam grupkę osób otoczoną dużą ilością dziewczyn. Wkurzona ruszyłam do środka grupki, przepychając się oberwałam kilka razy w brzuch, a nawet raz w nogę.
 - Zayn! - krzyknęłam widząc mojego brata, lecz nie udało mi się zwrócić jego uwagi na mnie, przez tłum piszczących dziewczyn.

 Przepychając się dalej zostałam zwyzywana oraz ponownie uderzona przez ich cudowne fanki, czujecie ten sarkazm. Po dwóch męczących minutach stanęłam w końcu przy mulacie, a następnie pociągnęłam go przez co rozwścieczyłam tylko directionerki. Wciekła wyjęłam szybkim ruchem telefon, a następnie wysłałam sms'a do Paula z informacjami gdzie się znajdujemy oraz z prośbą o pomoc. Nie minęło nawet półgodziny, a przyjechali ochroniarze chłopaków. 

 Leżąc wieczorem w hotelowym łóżku otrzymałam sms'a od Jake'a oraz Dava z prośbą wejścia na skype. Szczęśliwa szybkim ruchem włączyłam laptopa, a po kilku minutach logowałam się na skype'a. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a na ekranie laptopa ukazała się prośba o połączenie od Jacoba. Z uśmiechem odebrałam i już po chwili zaczęliśmy rozmawiać.
 - A tak w ogóle to gdzie jest Ronnie? - zapytała po krótkim przywitaniu.
 Chłopcy popatrzyli na siebie nie pewnie przez co wystraszyłam się, a w moim umyśle zaczęły błąkać się czarne scenariusze.
 - Jakby ci tu wyjaśnić, od ponad półtora miesiąca nie mamy ze sobą kontaktu, a dzisiaj usiadła jak gdyby nigdy nic z Danielem, Nathanem i Niną - odezwał się po krótkiej ciszy Roberts.
- Nie żeby coś, ale dziś na lekcji matmy przygadała Backerowej tak, że ta nie wiedziała co ma odpowiedzieć - dodał Jansen
- O mamuniu co się stało z naszą Ronnie? - mruknęłam.
- Nie wiem, ale jej nowi znajomi zmienili ją - szepnął ze smutkiem Jake.


********

Nowy! Mam nadzieję, że Wam się spodoba, na razie nie wiem kiedy dodam nowy rozdział, ale postaram się jak najszybciej. Mam prośbę do anonimów, moglibyście się podpisywać?
Dziękuję i do następnego!
Ronnie ! <3

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 14

Rozdział 14

Dwa miesiące późnij

 Minęły dwa miesiące od urodzin Rose, a nasze kontakty się pogorszyły, obecnie dziewczyna jest ze swoim bratem i jego zespołem w Ameryce. Jake i Dave znaleźli dziewczyny, z którymi spędzają cały czas, a ja? Ja zaczęłam spędzać czas z nieodpowiednim towarzystwem, od miesiąca jestem członkiem gangu Didga. Jak to się stało? Przez przypadek uratowałam Dylan'a syna szefa gangu, przez co ten postanowił mnie chronić lecz ja postanowiłam dowidzieć się o co chodzi dokładnie z nim. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że będę członkinią jednego z kilku gangów na terenie Londynu wyśmiałabym go.
 - Van! - usłyszałam krzyk.
 Powoli odwróciłam się, a tam ujrzałam Dylana, który niósł w rękach kotkę Diff.
 - Tak kochanie? - spytałam się uprzejmie.
- Nie wiesz może gdzie się podział tatuś? Miał mi zrobić naleśniki - zapytał.
- Nie wiem, ale jak chcesz to mogę ci je zrobić - odpowiedziałam na co chłopiec się uśmiechnął.
- Super! - wykrzyknął, a następnie złapał mnie za rękę i ruszył w kierunku kuchni.
 Wchodząc do pomieszczenia nikogo nie zastaliśmy z czego się bardzo cieszyłam, wyciągnęłam wszystkie produkty, które będą mi potrzebne do przyrządzenia jedzenia. Po dwudziestu minutach usmażyłam wielką górę naleśników. Wzięłam talerz z jedzeniem, po czym zaniosłam go do jadalni, a za mną podążał chłopiec z nutellą, bitą śmietaną oraz z pokrojonymi owocami. Kładąc naleśniki na stół odwróciłam się, aby iść po talerze i sztućce, ale przeszkodzili mi w tym domownicy, którzy wpadli z hukiem do pomieszczenia.
 - Naleśniki - wykrzyknęli ciesząc się na jedzenie.
- Może najpierw pójdziecie umyć ręce co? - spytałam ich śmiejąc się.
- Candy musimy ? - spytał mnie Dylan.
- Oczywiście - odpowiedziałam z uśmiechem.
 Grupa osób udała zawiedzionych i ruszyła do łazienki, a ja udałam się do kuchni po wcześniej przyszykowane talerze z sztućcami, wracając do jadalni natrafiłam na John'a.
 - Dziękuję - powiedział kiedy się mijaliśmy.
- Nie ma za co - odpowiedziałam.
- Veronice wiesz, że jest za co - oznajmił zabierając ode mnie naczynia.
- Brid nie wracajmy już do tego, co było to było - powiedziałam, a następnie zaczęliśmy rozkładać naczynia.
 Chwilę później do pokoju wpadła reszta, Alex wraz z Kevin'em i Andy'm w między czasie przynieśli szklanki oraz soki dla naszej piętnastoosobowej "rodzinki". Na talerz nałożyłam sobie dwa nie za duże naleśniki, które posmarowałam nutellą oraz bitą śmietaną, na to porozrzucałam jeszcze banany pokrojone w plasterki. Jedząc rozmawialiśmy na różne tematy zaczynając od mojej, Daniela, Nathana i Niny szkoły, a kończąc na wypadzie do klubu dzisiaj wieczorem, lecz John szybko wybił nam to z głowy.
 - No, ale czemu? - zapytał się wkurwiony Kevin.
- Z tego co mi wiadomo to jutro idziecie do szkoły, a w ogóle musimy dzisiaj zająć się czymś poważniejszym - oznajmił głosem nie znoszonym sprzeciwu.
- Tato skończyłem, mógłbym pójść pooglądać bajki? - spytał się chłopczyk robiąc oczka ze shrek'a na co wszyscy się zaśmialiśmy.

- Pewnie - odpowiedział, a jego usta wykrzywiły się delikatnym uśmiechu.
- Dziękuję! - wykrzyknął szczęśliwy i pobiegł do salonu.
- Dobra mów o co chodzi stary - powiedział Patrick patrząc uważnie na Brid'a
- Wiem kto chciał zabić Lanbridge - burknął wściekły po czym uderzył w stół, a my zamilkliśmy.
 Teraz wszystkie oczy spoglądały na twarz szefa naszego gangu, który zerwał się szybko na równe nogi, a następnie uderzył pięścią w ścianę raniąc sobie kostki.
 - John spokojnie - spokojny głos Melanii wypełnił jadalnię, powoli wstała z krzesła, a po chwili podeszła do niego ostrożnie.
- Kto to ? Zabiję drania! - Krzyknął Luke również wstając.
- Gang Simon'a mówi Ci to coś - wysyczał mężczyzna.

 Simon coś to imię mi mówi, czyżby chodziło mu o gang Rangina? Nasz gang oraz gang Simon'a jest najgorszym z całym Londynie, a nawet UK. My zajmujemy zachodnią część Londynu i obrzeża po tej stronie, a oni przeciwną wschodnią część.
 - Stary żartujesz? - odezwał się Mark.
- A czy wyglądam jakbym żartował Nitom? - spytał wściekły podchodząc do niego.
- Nie - odparł Nit.


----------

 Spodziewaliście się czegoś takiego? bo ja nie. haha

W zakładce bohaterowie pojawili się nowi tzw. cały gang Didga! 
Komentujcie i do następnego ! 
Ronnie <3

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 13

Rozdział 13

 Ten sam wieczór

 Będąc w klubie przywitaliśmy się z naszymi znajomymi, a następnie usiedliśmy do boksu, którego wynajęliśmy na ten wyjątkowy wieczór.
 - Idę zamówić drinki jakie chcecie ? - oznajmił nam Louis po piętnastu minutach przebywania w klubie.
- Pójdę z tobą, Rose, Jake, Dave te co zawsze ? - spytałam się patrząc się w stronę moich przyjaciół.
- Pewnie - odpowiedziała za chłopców solenizantka.
- Czekaj, czekaj jak to te co zawsze ? - Zayn popatrzył na naszą czwórkę przymrużając oczy.
- Braciszku, myślisz że jak Was nie było to siedziałam całe dnie w domu? - spytała mu się dziewczyna.
- Miałem nadzieję, że tak, ale wątpię teraz w to - odparł mulat spoglądając na siostrę z ukosa.
- Niestety muszę Cię rozczarować, ale dobra do rzeczy jakie chcecie drinki ? - wtrąciłam im się do rozmowy.
- Louis będzie wiedzieć, ale dodatkowo poproszę jeszcze zwykłą wodę - oznajmił mi Liam uśmiechając się szeroko.
- Okey, dobra to my za chwilę wrócimy - powiedziałam i razem z szatynem ruszyliśmy do baru.
 Droga nie zajęła nam długo, dużo osób już było pijanych cóż nie dziwię się sama nieraz w połowie imprezy byłam pijana i musiałam leżeć na kanapie na zapleczu. W połowie drogi zauważyłam, że Zoey ma dzisiaj zmianę.
- Barman! - krzyknął Lou, a ja zaczęłam się rozglądać po sali.
- Co podać ? - usłyszałam głos mojego znajomego.
- Hej Max! - uśmiechnęłam się po czym przytuliłam chłopaka przez czarny blat barowy.
- Ronnie co tam u ciebie, jest reszta ? - przywitał się ze mną po czym zaczął zadawać standardowe pytania na co przewróciłam oczami.
- A dobrze i są, przyszliśmy oblewać urodziny Rose - odpowiedziałam z uśmiechem, patrząc mu w oczy.
- Właśnie od całej ekipy mamy dla niej prezent oraz tort ten co ostatnio mi o nim mówiłaś - powiedział.
- Jaki tort ? - wtrącił nam się do rozmowy szatyn.
- Ostatnio poprosiłam Miley, żeby zrobiła tort na urodziny Rosie, ponieważ dziewczyna robi najlepsze torty i przyznam się szczerze, że lepszego nigdy nie jadłam - odpowiedziałam chłopakowi.
- Dziękuję Ronnie za komplement, to miłe co mówisz - usłyszałam, a po chwili przede mną stanęła uśmiechnięta dziewczyna.
- Nie ma sprawy, w ogóle mówię prawdę - powiedziałam przytulając ją na powitanie.

 Coś około 22

 - A teraz dla państwa mamy pewną niespodziankę - w głośnikach zabrzmiał głos Dj - obecnie na sali znajduje się solenizantka! Sto lat Rosie !!- wykrzyczał Zack.
- Specjalnie dla Rosemary jej przyjaciółka Veronica! - dopowiedział Jack.
- Happy birthday to you,
Happy birthday to you,
Happy birthday dear Rosie,
 Happy birthday to you! - zaśpiewałam jak najlepiej umiałam.
 W ręce cały czas trzymałam mikrofon, a moje oczy spoglądały na przyjaciółkę, która została przytulona przez zespół jej brata oraz naszych przyjaciół jak i pracowników klubu.
 - Wszystkiego najlepszego Rosemary! Pomyśl życzenie, a dopiero potem zdmuchnij świeczki! - wykrzyczałam śmiejąc się, a dziewczyna poruszała ustami, które mówiły "Dziękuję".
 Uśmiechając się zeszłam z stanowiska dj-a i ruszyłam w stronę moich znajomych, znajdując się przy nich popatrzyłam jak Rose zdmuchuje świeczki na jej ulubionym dość dużym czekoladowym torcie. Ogółem tort został przyozdobiony owocami, takimi jak truskawki, maliny czy też kiwi. Miley się spisała mruknęłam w myślach.
 - Najlepszego ! - szepnęłam mojej przyjaciółce do ucha, kiedy przytulałam dziewczynę.
- Dziękuję za wszystko Ronnie - Rose wypowiedziała te słowa, a następnie pocałowała mnie w policzek odsuwając się trochę.
- Nie ma za co kochanie - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.



******
 Przepraszam, naprawdę przepraszam.
Rozdział krótki ponieważ nie miałam pomysłu na końcówkę.
Ogólnie to pisałam go chyba dwa tygodnie, ale za każdym razem jak się zabierałam za pisanie moja wena mnie opuszczała :(.
Zapraszam na mój blog, który już wcześniej reklamowałam http://never-say-never-but.blogspot.com/ .
Ronnie <3

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 12

Rozdział 12

 Po kilku godzinnym szukaniu, wszyscy traciliśmy nadzieję. Załamana ruszyłam do parku obok, tam usiadłam pod jednym z drzew. Nie mogąc powstrzymać łez cisnących, w końcu dałam im upust.
 - Rose gdzie ty jesteś -wyszeptałam przez płacz.
 Po kilku minutach płaczu usłyszałam jakiś szum, wystraszona zaczęłam się rozglądać. Nic nie zauważając podkuliłam nogi do klatki piersiowej, spojrzałam do góry.
- Rosemary to ty ? - wychrypiałam zdziwiona oraz szczęśliwa.
- Taaak - szepnęła wycierając policzki.
- Boże Rosie złaź z tond i to natychmiast - zdenerwowałam się.
- Już - odparła po czym zeskoczyła na ziemię.
 Szczęśliwa odnalezieniem się przyjaciółki przytuliłam dziewczynę do siebie, po około 5 minutach puściłam ją ze swoich objęć. 
- Dlaczego uciekłaś ? - zapytałam się.
- Veronica nie bądź głupia przecież wiesz, że miałam tego wszystkiego dość, przecież ja dla mojej rodziny nie istnieję, nawet nie wiem po co żyję. Wiesz jak się czułam przez te dwa lata ? Jak powietrze, jak śmieć - mówiła dziewczyna płacząc.
- Rosie uspokój się, wiem jak się czułaś ponieważ mam podobną sytuację, ale weź się w garść. Wiem również, że to dla ciebie jest trudne, przez tak długi okres dusiłaś to w sobie i dopiero teraz to wydusiłaś z siebie, ale za żadne skarby nie możesz myśleć o śmierci, słyszysz. Przecież od niedawna masz Nas, my Cię nie zostawimy nigdy nawet jak będziesz mieć Nas dość. Rozumiesz? Jesteśmy przyjaciółmi, ba najlepszymi i nikt tego nie rozwali, słyszysz ? - mówiłam cały czas patrząc w jej oczy, gdy skończyłam dziewczyna wytarła policzki po czym przytuliła się do mnie i szepnęła ciche dziękuję.

 Po powrocie do domu Rosemary zastaliśmy tam wszystkich wcześniej informując ich przez telefon, że nasza zguba się znalazła. Wchodząc do salonu wszyscy się podnieśli, a Zayn jako pierwszy przytulił swoją siostrę, gdy tylko puścił dziewczynę, zaczął ją przepraszać za wszystkie błędy oraz upokorzenia z jego strony, trochę się nazbierało. Rose po jakże długie przemowie wybaczyła mulatowi i następnie przytuliła Go. Po oderwaniu się chłopak spojrzał na mnie, a następnie ruszył w moim kierunku.
- Dziękuję Ci Veronica za wszystko, gdyby nie ty oraz Jake i Dave nie wiem co by się stało. Cieszę się, że moja siostra Was poznała i mam nadzieję, że wybaczysz mi moje zachowanie w stosunku do waszej czwórki, wiem że nie byłem dobrym bratem dla Rosie, ale teraz postaram się zmienić - powiedział ze szczerością wymalowaną na twarzy.
- Oj Zayn wiesz, że miałam taką ochotę przywalić Ci w twarz, ale tego nie zrobię. Wszystko już zostało powiedziane, Rose Ci wybaczyła, chłopcy też. Mogę Ci wybaczyć, ale pamiętaj jeśli to się powtórzy to z tobą będzie źle - ostrzegłam go, a następnie przytuliłam.

 - Dziewczyny pospieszcie się, taksówki właśnie podjechały pod dom więc ruszcie te swoje seksowe tyłki - od  ponad 10 minut chłopacy czekają na nas, aż w końcu pojawimy się w salonie, niestety w dwie godziny nie wyrobiłyśmy się. W końcu nas jest sześć, a łazienki są dwie.
 - Dajcie nam jeszcze pięć minut - krzyknęła Danielle.
 - Jeśli za 5 minut nie zejdziecie jedziemy bez Was - odkrzyknął jej Louis.
Spojrzałam na dziewczyny, które czekały, aż Eleanor skończy czesać Taylor.
 - Gotowe - po niespełna minucie odezwała się Elka.
  Podniosłyśmy się z naszych miejsc, a następnie ruszyłyśmy po schodach do salonu. Wszystkie postanowiłyśmy ubrać sukienki Taylor ubrała to:
 Eleanor to:
 Danielle to:
 Perrie to :
 nasza solenizantka postanowiła ubrać się w to:
 a ja zmieniłam sukienkę na taką ponieważ moja poprzednia się pobrudziła


-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Krótki, ale następnym razem postaram się o napisanie dłuższego.

Ronnie : *