poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 22

Rozdział 22

*Oczami Rosemary*

 - Nie! Nie! Nie! - krzyczałam patrząc na opadające ciało Ronnie na ziemię. - Pomocy! - udało mi się wykrztusić, a dosłownie sekundę później do środka opuszczonej fabryki wbiegło kilka osób.
- Ronnie, Ron błagam nie rób mi tego! - wykrzyczał jeden z chłopaków dobiegając do ciała mojej przyjaciółki.
- Melanii dzwoń na pogotowie! - wykrzyczał drugi rozglądając się na wszystkie strony.
 Owa Melanii nie zastanawiając się zbytnio wyjęła z kieszeni jeansowych spodni telefon, a następnie wybrała numer dobrze znany wszystkim by chwilę później trzymać słuchawkę przy uchu. Dziewczyna roztrzęsionym głosem podyktowała wszystkie najważniejsze informację do osoby po drugiej stronie słuchawki. W międzyczasie kolejny z chłopaków rozwiązał moje ręce i nogi, rozmasowując nadgarstki podbiegałam do dziewczyny z hektolitrami łez wylewającymi się z moich oczu.
- Veronica błagam... pro.. proszę.. nie.. odchodź - wykrztusiłam dławiącym się głosem, złapałam delikatnie jej rękę w swoje nie za duże dłonie, tak aby potrzymać ją na duchu.
 Minęło kilka minut, a my nadal czekaliśmy na jakąkolwiek pomoc. Podniosłam lekko głowę na dźwięk sygnału karetki i prawdopodobnie policji. Chwilę później do pomieszczenia wpadło kilku ratowników londyńskiego szpitala oraz funkcjonariusze policji. Godzinę później po zgłoszeniu moich zeznań na korzyść dziewczynie. Razem z dwójką chłopaków z jak się okazało gangu w którym Ronnie jest udaliśmy się do samochodu. Płacząc nie odzywałam się, raz po raz spoglądałam na siedzących z przodu samochodu dwóch umięśnionych mężczyzn. Po około dwudziestominutowej jeździe samochód zaparkował na podjeździe mojego domu.
 - Zabierzcie mnie do Ronnie, błagam - wychlipałam spoglądając na nich.
- Wybacz, ale najpierw musimy pokazać Cię twojemu bratu - odezwał się chłopak zmęczonym głosem od nadmiaru wrażeń.
- Dobrze - odpowiedziałam potulnie wysiadając z samochodu zaraz za nimi.
 Podchodząc do drzwi wejściowych rozmyślałam nad moją przyjaciółką, wchodząc do środka willi udałam się z dwójką gości do salonu. Wchodząc zdążyłam zauważyć jak mały chłopczyk krzyczy tato, a chwilę później moje ciało zostało naparte przez kilka innych ciał.
 - Rosemary - usłyszałam zduszony głos mojego kochanego brata.
- Zayn, błagam zabierz mnie do szpitala - wykrztusiłam załamana.
- Ale dlaczego? Źle się czujesz? Coś Cię boli? - pytał nawet nie czekając na odpowiedź.
- Błagam zawieź mnie do Veroniki - wyszeptałam przytulając ją bardzo mocno.
- Dobrze, zaraz pojedziemy - odpowiedział z wahaniem.
- Nie zaraz! Ja chcę teraz! - krzyknęłam płacząc coraz mocniej.



 Godzina, dwie, trzy. Tyle siedzimy pod drzwiami, w której operującą dziewczynę. Nikt się nie odzywa. Milczymy, słychać jedynie płacz kilkunastu osób. W międzyczasie dołączyło do Nas rodzeństwo Ronnie, które dowiedziało się od Josh'a. Kilkanaście minut później z sali wyszedł lekarz, a my podbiegliśmy do niego zasypując pytaniami o dziewczynę.
 - Uspokójcie się - odezwał się donośnym głosem mężczyzna - dziękuję - mruknął gdy zamilkliśmy. - Czy jest tu ktoś z rodzinny panny Veronici Noris? - zapytał.
- Tak, ja jestem jej bratem - odparł Lukas pokazując na siebie - co z moją siostrą?
- Mogę mówić przy wszystkich czy raczej wolałbyś osobno? - zadał kolejne pytanie, a my jęknęliśmy głośno.
- Przy wszystkich - odpowiedział bez ogródek.
- Dobrze, a więc kula umiejscowiła się w bardzo korzystnym miejscy dla poszkodowanej, nie rozerwała żadnych narządów. Niestety operacja przebiegła bardzo długo, z powodu umiejscowienia, chcąc czy nie chcąc ciężko było wyciągnąć kulę. Dodatkowo dziewczyna straciła bardzo dużo krwi, plusem w tym wszystkim jest to, że mieliśmy jej grupę w zapasie. Obecnie Veronica jest w śpiączce, ale powinna obudzić się do trzech dni - z każdym zdaniem nasz uśmiech stawał się większy. Pod koniec nawet uściskaliśmy doktora, który nie powiem, bo zdziwił się kiedy kilkanaście osób go przytuliło.





****
Kolejny dodany! To już trzecie opowiadanie, w którym główna bohaterka trafia do szpitala. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to :) . Przepraszam za opóźnienie. Szczerze mówiąc to nawet zapomniałam, że wcześniej już napisałam połowę, hehe :)
Buziaki :**

1 komentarz:

  1. Nie, nie zabijemy cię za to. Przynajmniej ja;) cieszę się że w końcu dodałaś. Świetny! Już się nie mogę doczekać kolejnego ;) ilysm xxx

    OdpowiedzUsuń