piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 26

Rozdział 26

 Wrzucając wszystkie swoje rzeczy do walizek, nawet nie zauważyłam łez, które spływają po moich policzkach. Nie wierząc, że to wszystko tak się potoczyło, postanowiłam stąd zniknąć, przecież nic mnie tu już nie trzyma. Rose z zespołem pojechali w trasę koncertową po Europie i Australii. Moje rodzeństwo pogodziło się już, że wyprowadzam się do Bidga, tylko nie wiedzą, że moje plany się zmieniły i ich nie ma w domu. Lukas i Victoria obecnie razem ze znajomymi udali się nad ocean i wypoczywają, a ja właśnie dzwonię po taksówkę, która zawiezie mnie na lotnisko. Zapinając walizkę rozejrzałam się po całym pokoju. Kilka minut później przyjechała moja taksówka, więc postanowiłam znieść moje bagaże na dół. Nie rozglądając się po mieszkaniu, wyniosłam bagaże przed dom, zakluczyłam go, a następnie udałam do samochodu, gdzie przy pomocy starszego pana włożyłam swoje rzeczy do bagażnika.
 - Na lotnisko poproszę - powiedziałam wsiadając do samochodu na co mężczyzna skinął lekko głową.
Ostatni raz rozejrzałam się po mojej okolicy po czym ruszyliśmy, po drodze oglądałam widoki zza okna jakie ukazuje przepiękny Londyn. Miasto, które przez ostatni czas był moim domem, a teraz pozostanie tylko w pamięci i wspomnieniach tak jak Sheffield. Oba miasta mają dla mnie jakieś znaczenie, może Londyn nie tak jak Sheffield miejsce moich narodzin, dzieciństwa, życia nastolatki oraz śmierci rodziców, ale to w tym mieście poznałam dużą liczbę ludzi.
 - Już jesteśmy - głos taksówkarza wybudził mnie z rozmyślań.
- Dziękuję ile płacę? - pytam wyciągając portfel z torebki.
- 15 funtów - odzywa się, a ja daję mu wyznaczoną kwotę.
 Wysiadamy z auta, a następnie mężczyzna podaje mi moje bagaże, dziękuję mu jeszcze raz i ruszam do środka. Wchodząc na lotnisko można zauważyć mnóstwo ludzi pędzących do wyjścia oraz wejścia na odprawę. Idąc do kasy nawet nie wiedziałam gdzie chcę wylecieć. Stojąc w kolejce zauważyłam, że najwcześniej wylatuje samolot do NY oraz do Hiszpanii.
 - Dzień dobry w czym mogę pomóc - pyta mnie się kobieta stojąca za ladą.
- Dzień dobry poproszę bilet do Nowego Yorku - mówię po raz kolejny szukając w torebce portfela.
- W jakiej chciałaby pani siedzieć klasie? - kolejne pytanie, a w moje ręce trafia portfel.
- Może być w ekonomicznej - odpowiadam.
- Dobrze rozumiem, że bagaż również mam wliczyć? - pyta na co kiwam głową. - Ile ma pani walizek?
- Dwie główne oraz jedna podręczna torba - odpowiadam.
- Dobrze to będzie 178 funtów - mówi na co ja od razu daję jej pieniądze.
 Chwilę później oddaję główne bagaże i idę z torbą podręczną do kantora, aby wymienić kasę. Po kilku minutach w moim portfelu znajdują się dolary, a ja udaję się na odprawę. Przed wejściem do samolotu udaję się jeszcze do toalety, gdzie przeglądam się w lustrze, a następnie wsiadam do maszyny.

 *9 godzin później*

 Zaspana wysiadam z maszyny i razem z pasażerami lotu idę po bagaże, które bardzo szybko lądują na taśmie, chwilę czekam, aż moje walizki ukazują się. Kiedy w moje ręce trafiają moje bagaże czuję się jakbym rozpoczęła nowe życie, chociaż wiem, że tak na prawdę uciekłam. Wsiadając do nowojorskiej taksówki, proszę o zawiezienie mnie do nie za drogiego hotelu, gdzie mogłabym się zatrzymać.

 *Kilka dni później*

 Mój telefon milczy z czego jestem po części szczęśliwa, a z drugiej zasmucona. Chcąc się jakoś rozerwać udaję się do jednego z tutejszych klubów. Wchodząc do K26 zauważam na drzwiach, że poszukują kelnerki/barmanki. Z szansą na zatrudnienie wchodzę do środka, a następnie udaję się do baru, gdzie zauważam dużą grupkę ludzi. Przeciskając się przez klubowiczów w końcu opieram się o blat, kilka sekund później przede mną staje kelner.
 - Co podać? - pyta patrząc na mnie.
- Hej, mam pytanie z waszą ofertą pracy jako kelnerka/barmanka - oznajmiam mu siadając na jednym z kilku stołków barowych.
- Tak? Jesteś zainteresowana? - kolejne pytanie wychodzi z jego ust.
- Tak, chciałabym się zgłosić, bo w sumie to potrzebuję teraz pracy - mówię mu, na co ten pokazuje aby stanęła obok niego oczywiście po drugiej stronie baru.
- Dobra więc teraz zrobię Ci szybki kurs jako barmanka okey?
- Ok
- Chodź ze mną - mówi, a następnie idziemy do jednego z klientów. - Co podać?
- Cuba Libre oraz Margaritę - odpowiada mu mężczyzna.
- Dobra ... e jak masz na imię? - pyta tym razem mnie.
- Veronica, ale mówią mi Ronnie - mówię patrząc na niego.
- Ok, ja jestem Mike, a więc tutaj są wszystkie przepisy na drinki, jak się je robi i ogólnie reszta. Pokażę Ci kilka jak je przygotować, a następnie ty zajmiesz się swoimi ok?
- Ok.
 Po kilku pozach wiem co i jak, sama właśnie robiłam krwawą Mary, za którą zostałam pochwalona. Właśnie rozmawiałam z moim nowym szefem, który poinformował mnie o moich godzinach pracy oraz o zarobkach, nie powiem, 7, a nieraz 11 $ na godzinę nie jest tak źle jak na pracę barmanki. Przy okazji powiedziałam Mikowi, że poszukuję mieszkania, a chłopak od razu oznajmił mi, że jego znajomy chce się wyprowadzić i jakby co to może z nim porozmawiać jeśli chciałabym się wprowadzić.

 -*-
 Tak się właśnie zastanawiam ile jeszcze będę pisać tego bloga i dochodzę do wniosku, że chyba skończę na 30, ale to jeszcze nic nie wiadomego!
Komentujcie!
Werka <3

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział kochanie! Zaraz zaraz.. Jak to chcesz skończyć na 30?! Dobrze że to nie jest pewne xx nie spodziewałam się że Ronnie ucieknie. Dobrze chociaż że znalazła pracę i możliwe, że mieszkanie xxx

    OdpowiedzUsuń